28.sierpnia, ósmy dzień podróży. Nasza trasa prowadzi nas do Sejn. Niewielkie, typowe dla Podlasia miasteczko w którym są do odkrycia prawdziwe skarby.
Sejny
Już na początek trafiliśmy na parking przy pięknej barokowej Katedrze i zespole klasztornym. Na przywitanie mieliśmy taki widok z campera.
Był to duży plac, na którym staliśmy dość długo (bez żadnych opłat) i nawet ugotowaliśmy sobie tam obiad. No ale czas na zwiedzanie Katedry.
Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny jest wschodnią częścią dawnego kompleksu klasztornego dominikanów i ze względu na bardzo bogatą historię jest prawdziwą atrakcją dla turystów odwiedzających północno-wschodnią Polskę.
Kościół został zbudowany w latach 1610-1619 przez dominikanów, którzy zostali sprowadzeni do Sejn w roku 1602 z Wilna. Początkowo świątynia miała styl późnorenesansowy, następnie dobudowano cały kompleks zabudowań klasztornych. Prace te ukończono w 1706 roku a w latach 1760-1779 dokonano przebudowy kościoła w stylu baroku wileńskiego i ten wystrój możemy podziwiać do dziś.
Już od roku 1610 kościół w Sejnach był miejscem pielgrzymkowym i odpustowym, a to za sprawą słynącej łaskami figurze Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą na początku XVII w. sprowadzono do sejneńskiego klasztoru. Figurkę tę można podziwiać w osobnej kapliczce usytuowanej w jednej z bocznych naw kościoła.
Sejny, jak wszystkie wschodnie miasteczka w Polsce miały charakter wielokulturowy. Nie zdziwiło nas więc, kiedy na trasie naszego spaceru natknęliśmy się na synagogę i dom talmudyczny. Synagoga nie zwraca na siebie uwagi i jest wręcz zaniedbana, ale za to sąsiedni dom talmudyczny zachwycił nas formą i barwą. Może i synagoga doczeka się lepszych czasów. Po wielkich zniszczeniach w czasie wojny i zaniedbaniach w czasach powojennych, mieści się tam obecnie Gminny Ośrodek Kultury gdzie mieliśmy okazję obejrzeć wystawę gobelinów.
Bryzgiel
Z Sejn wyjechaliśmy w kierunku Augustowa i znowu skierowaliśmy się na Wigry. Czytaliśmy, że w restauracji w Bryzglu można zjeść wspaniałe regionalne potrawy. Trafiliśmy na piękny ośrodek, bardzo zadbany i pełen atrakcji. Jednak menu nie rzuciło nas na kolana. Mimo to chcemy pokazać to miejsce, bo zasługuje ono na prezentację.
Na obiad wybraliśmy inny lokal. Już lektura menu spowodowała u nas ślinotok. Wybraliśmy pielmieni i półmisek regionalny, na którym znajdowała się baba ziemniaczana, kartacz i soczewiak. Mamy taki zwyczaj, że zamawiamy różne potrawy i możemy tym sposobem skosztować więcej oryginalnych dań. Zobaczcie jak wspaniale to wszystko wyglądało. Żałuję, że nie można pisemnie przekazać zapachu i smaku. Trudno, może kiedyś będziecie mogli sami tego wszystkiego spróbować.
Jak widzicie, do picia mieliśmy kwas chlebowy. Tego napoju próbowaliśmy w wielu miejscach i zawsze smakował on trochę inaczej. Na wschodzie Polski po prostu nie wypada pić czegoś innego.
Augustów
Do Augustowa dojechaliśmy dość późno, ale mieliśmy dużo szczęścia. Przejeżdżając przez miasto właściwie całkiem przypadkowo zauważyliśmy strzałkę, która skierowała nas do muzeum.
Było to Muzeum Kanału Augustowskiego, więc dla nas-wodniaków wyjątkowa gratka. Zdążyliśmy dosłownie w ostatniej chwili, a pan, który się tym muzeum opiekuje nie popędzał nas i opowiedział kilka ciekawych historii.
To ciekawe muzeum mieści się w małym domku, na terenie niewielkiego parku. Polecamy wszystkim, którzy jadą przez Augustów odwiedzenie tego bardzo interesującego obiektu. Nie dość, że zgromadzono tam autentyczne eksponaty, opracowano liczne tablice z ważnymi informacjami, to jeszcze zaangażowanie pana, który zajmuje się tym przybytkiem, jest godne podziwu. Miło jest spotykać na swojej drodze takich pasjonatów.
Czas było udać się w dalszą drogę. Postanowiliśmy jechać wzdłuż kanału i dosłownie za chwilkę byliśmy w Studzienicznej nad jeziorem o tej samej nazwie. Znajduje się tu Kościół pw. Matki Boskiej Szkaplerznej i Kapliczka na wyspie, do której prowadzi grobla. Tuż obok kapliczki stoi drewniana altanka, która jest obudową studzienki z cudowną wodą uzdrawiającą choroby oczu. Sanktuarium w Studzienicznej jest związane z objawieniami Matki Boskiej, które zdarzyły się w XVIII w.
Stanica Płaska
Teraz już nadszedł czas, by znaleźć dobre miejsce na nocleg. Nie musieliśmy daleko jechać. W okolicy śluzy Paniewo znajduje się Stanica Wodna Płaska i tam właśnie postanowiliśmy zostać na noc. Z czystym sumieniem możemy polecić to miejsce wszystkim camperowcom ceniącym spokój, wodę i piękno przyrody. Nie było tam wprawdzie luksusów, być może w budyneczku można byłoby skorzystać z toalet, może nawet z natrysków, ale ponieważ jesteśmy samowystarczalni, nawet się tym nie zainteresowaliśmy. Nocleg kosztował nas 30,- PLN i uznaliśmy, że jest ok.
Ed najchętniej wybrałby się na mały rejs po kanale, ale zostawiliśmy to sobie na inną okazję. Po spokojnej nocy ruszyliśmy dalej na południowy-wschód, a naszym celem tym razem był Lipsk. Niestety na relację z Lipska i dalszej podróży musicie poczekać znowu dwa tygodnie, a więc, do następnego.
Władysława L."Lovka"
Oczywiście, wszystko bardzo ciekawe.
Nie odzywałam się wcześniej,bo zajęta byłam od rana do nocy.
W Karwi przepiękna pogoda – jest za ciepło żeby coś robić.
Wygrzałam się na południowej stronie za wszystkie czasy.
Luz-blues.Pozdrawiam.
Miśka
U nas pogoda dziwna. Jednego dnia gorąco, a drugiego leje i jest chłodno. A tak dobrze byłoby wygrzać stare gnaty. Trzymaj się