Jeszcze stale było 19.kwietnia 2019, Wielki Piątek. Pogoda jak na tę porę roku wspaniała. Opuściliśmy księżycowy krajobraz i dojechaliśmy do prawdziwego raju.
Trójstyk Granic
Dotarliśmy do Trójstyku Granic Polski, Czech i Niemiec (GPS:50.871513,14.822602) . To już kolejne takie miejsce na granicy Polski, które odwiedziliśmy, ale jak dotąd chyba najpiękniejsze.
Dojechaliśmy do obszernego parkingu, na którym prawdopodobnie można byłoby nawet przenocować, bo nie zauważyliśmy żadnych wyraźnych zakazów. Przed sobą mieliśmy olbrzymi park, który rozpościerał się na terenie Polski i Czech, a po drugiej stronie Nysy Łużyckiej na terenie Niemiec. W ten przedświąteczny dzień i przy wspaniałej pogodzie spotykaliśmy sporo spacerowiczów z tych trzech krajów. Wygodne, asfaltowe ścieżki zachęcały do wędrówek, jazdy na rowerach i rolkach, a ławeczki do odpoczynku i kąpieli słonecznych.
Na terenie Czech wąskimi ścieżkami dociera się do Mokradeł Krystyny i zacisznych zakątków, gdzie można w spokoju posłuchać ptaków i obserwować nieskażoną naturę.
Zapora Witka
Niestety czas było ruszyć dalej, a naszym następnym celem była zapora na rzece Witka w okolicy miejscowości Niedów. Zaporę tę wybudowano w latach 1958-1962 na potrzeby chłodzenia elektrowni Turów. Powstał zbiornik wodny, który pełni rolę retencyjną i rekreacyjną, a pod wodą tego sztucznego jeziora znalazło się parę gospodarstw i ruiny zabytkowego zamku.
Nad samym brzegiem, w sąsiedztwie osiedla domków jednorodzinnych znaleźliśmy ładny parking i postanowiliśmy tam zanocować. Napotkanego mieszkańca spytaliśmy czy nie będzie problemu, kiedy pozostaniemy na noc i było to początkiem długiego wspólnego spaceru i ciekawej rozmowy. Dowiedzieliśmy się sporo o okolicy i samej tamie, ale my w takich spotkaniach cenimy przede wszystkim poznawanie nowych ludzi i ciekawe rozmowy.
W nocy, mimo cichych odgłosów pracy zapory, spało nam się bardzo dobrze i rano w Sobotę Wielkanocną trzeba było ruszyć dalej. Jeszcze tylko krótki postój na zrobienie pożegnalnego filmiku i w drogę.
Zawidów
Jechaliśmy jak zwykle drogami podrzędnymi, a zdarzały się i drogi szutrowe. Nagle, prawie znikąd pojawiła się olbrzymia budowla, w której od razu rozpoznaliśmy stary dworzec kolejowy. Zdziwienie nasze było wielkie, no bo skąd na takim odludziu tak duży dworzec.
Zatrzymaliśmy się by zrobić parę zdjęć, a Ed zdobył wiele cennych informacji od pań wracających z kościoła ze święconką. Okazało się, że dworzec leży na skraju Zawidowa i do niedawna pełnił ważną funkcję na szlaku kolejowym. Był punktem celnym na trasie do Pragi i zatrzymywało się tu wiele pociągów, kiedy jeszcze istniały granice między państwami dzisiejszej Unii Europejskiej.
Firanki w oknach na piętrze świadczą o tym, że stacja nie jest całkiem opuszczona, ale ruch kolejowy znacznie zmalał i straciła ona na znaczeniu. Skutkiem ubocznym jest niszczenie budynku i nie widać, żeby komuś zależało na utrzymaniu dworca.
Zamek Czocha
Z Zawidowa nie było już daleko do zamku Czocha. Jest to obronny zamek graniczny położony nad zalewem Leśniańskim w polskiej części Łużyc Górnych. Wybudowano go w latach 1241-1247 z rozkazu króla czeskiego Wacława I Przemyślidy. Zamek wielokrotnie zmieniał swoich właścicieli i dopiero po II wojnie światowej zamek przeszedł w ręce polskie. Niestety przez wiele lat był okradany z mebli i kosztownego wyposażenia zarówno przez Rosjan jak i rodzimych szabrowników.
Dzisiaj zamek jest własnością Spółki należącej do Agencji Mienia Wojskowego i od 1996 jest dostępny publicznie jako ośrodek hotelowo konferencyjny. Mimo, że zamek nie jest pokaźnej wielkości, zadziwia pięknym położeniem na wysokich skałach z których można podziwiać okolicę i niespotykaną budową pełną zakamarków i tajemnych przejść.
W końcu ruszyliśmy dalej. Naszym następnym celem był Karpacz, ale zanim tam dojechaliśmy czekały nas inne ciekawe miejsca.
Po drodze zatrzymaliśmy się w Świeradowie Zdrój, bo chcieliśmy jeszcze zrobić ostatnie świąteczne zakupy. Tak przywitał nas ten górski kurort. Temperatura prawie letnia i tłumy kuracjuszy oraz urlopowiczów.
Zakręt Śmierci
To był oczywiście obowiązkowy punkt na naszej trasie. Mnóstwo turystów i niesamowite widoki. Nie mieliśmy jednak problemu z miejscem na parking i udało się uwiecznić na fotografiach piękne ośnieżone góry.
Teraz już nie było daleko do Karpacza, ale na relację z wędrówki po górkach musicie trochę poczekać. Spotkamy się znów za dwa tygodnie.
Dodaj komentarz