Już jakiś czas zastanawialiśmy się nad zmianą kampera. Dojrzeliśmy do powiększenia naszego drugiego domu, a co za tym idzie, polepszenia naszej wygody. Niestety to nie było takie proste. Po pierwsze trzeba było znaleźć optymalny pojazd, a po drugie mieć na to fundusze. Oglądaliśmy kilka ofert, ale niestety nie spełniały naszych oczekiwań. W końcu, z pomocą naszego Kuby, znaleźliśmy w Białymstoku NASZEGO kampera.
I tak w listopadzie 2017 pojechaliśmy pociągiem(!) do Białegostoku i… kupiliśmy Ducato w zabudowie Benimar z alkową. Dodam tylko, że z Filipkiem nie rozstaliśmy się tak na 100%, bo pozostał w rodzinie.
Pierwsza podróż
Dobrze się stało, że kupiliśmy go w listopadzie, bo kupując stary samochód, a takim jest przecież dwudziestolatek nawet w dobrym stanie, trzeba liczyć się z usterkami, które trzeba przecież usunąć. Poza tym byliśmy świadomi tego, że trzeba będzie dostosować go do własnych wymagań.
No i nareszcie nadszedł TEN dzień. Wyruszamy w pierwszą „wyprawę”, a więc zgodnie z naszą tradycją nad Jezioro Kuźnickie (GPS 52.214040, 16.089660). To nasze ulubione miejsce, które odwiedzamy przynajmniej dwa razy w roku. Było to 26.maja 2018, pogoda wspaniała, ludzi jak na lekarstwo, a oto i nasz nowy kamper:
Temperatura była godna środka lata, ale tu w „naszym” lesie wcale się tego nie odczuwało. Chyba dlatego wracamy tu tak chętnie. Zobaczcie jaki raj tu mamy.
Zawsze mamy tu takie wrażenie, że temperatura jest niższa, a powietrze przepełnione jest żywicznym aromatem sosen. Po takim weekendzie wydaje nam się, że spędziliśmy tam przynajmniej tydzień. Nad jeziorem nie robimy nic oprócz czytania, spacerów i wylegiwania się w półcieniu. No od czasu do czasu trzeba zrobić coś do jedzenia, ale w nowej kuchni i to jest przyjemnością. Nareszcie mamy miejsce na gary, talerze, wszystko co normalnie ma się w domu, lodówka też jest prawie jak domowa, nawet z zamrażarką.
Wygoda
Miłą niespodzianką było dla nas poczucie luzu. Nareszcie nie deptaliśmy sobie po piętach, każde z nas ma swoje wygodne miejsce do spania i np. czytania, a łazienka okazała się dość obszerna i nie obijamy się w niej o ściany, słowem – Wersal! Nawet Bax zaakceptował nowe miejsce i w kamperze czuł się jak u siebie w domu.
Woda w jeziorze nie była tak ciepła, żeby móc się kąpać, ale za to jaki widok rozpościerał nam się przed oczyma. To rekompensowało nam brak pływania.
A wiecie jak wspaniale spaceruje się po pustym polu biwakowym? W środku sezonu nie jest już tak klimatycznie, choć nigdy nie odczuwaliśmy tam ścisku i wrażenia, że cały czas ktoś siedzi nam nad głową.
I tak właśnie można spędzić wspaniały weekend nic nie robiąc, wdychając cudownie pachnące powietrze i słuchając ptaków.
Niestety weekend szybko mija, trzeba wracać do domu, ale nasz cel został osiągnięty. Kamper jest przetestowany, wiemy co chcemy ulepszyć, co zmienić, aby był dla nas wygodniejszy i dostosować go do własnych potrzeb. Następnym razem opowiem o już trochę dłuższej podróży, bo przecież trzeba powoli się rozkręcać, prawda? A więc do przyszłego czwartku.
Dodaj komentarz