Stale jeszcze mamy sobotę 20.04.2019 roku. To nasze drugie Święta Wielkanocne spędzone poza domem i pierwsze w kamperze. Bardzo nam się to podoba szczególnie że pogodę mamy wyśmienitą. Temperatury pozwalają na chodzenie w letnich ubraniach i słoneczko przygrzewa całkiem przyjemnie.
Karpacz
Z Zakrętu Śmierci dojechaliśmy bardzo malowniczą drogą do Karpacza. Jak przewidywaliśmy, w tę świąteczną sobotę nie tylko my wybraliśmy się w góry. Turystów było bardzo dużo, ale udało nam się znaleźć prawie pusty parking z którego prowadziła droga do Świątyni Wang.
Na szczęście mieliśmy ze sobą kijki do nordic walking. Jakoś dotychczas ich nie używaliśmy, ale postanowiliśmy tym razem je wziąć. Okazało się, że była to dobra decyzja. Nasza kondycja nie pozwalała na szaleńcze (!) wspinaczki górskie.
Świątynia Wang
Mimo wszystko pokonaliśmy około 500 m trasy i oczom naszym ukazała się wspaniała świątynia. Za każdym razem kiedy tu jesteśmy, odczuwamy to jako prawdziwą ucztę dla zmysłów. Świątynia Wang ma ciekawą historię o której dowiedzieliśmy się przede wszystkim z Wikipedii. Kościół wybudowano w miejscowości Vang w Norwegii na przełomie XII i XIII wieku jako jedną z około tysiąca drewnianych świątyń, które ze względu na swój charakterystyczny sposób budowy nazywa się stavkirke (wym.stafsirke). Ciekawostką jest konstrukcja w której zastosowano wyłącznie drewniane ciesielskie łącza. Nie były one jednak stosowane wyłącznie w budowlach norweskich – widzieliśmy takie rozwiązania również na przykład na Podkarpaciu.
W Norwegii przetrwało do dziś kilkadziesiąt takich świątyń, a jedną z nich mieliśmy okazję podziwiać osobiście dzięki mojej siostrze, która jest wspaniałą przewodniczką na południu kraju fiordów.
Historia przeprowadzki świątyni
W XIX w kościół w Vang stał się za mały na potrzeby wiernych i postanowiono wybudować nowy, na który trzeba było wziąć pożyczkę. Stara świątynia była już dość zniszczona, ale stale jednak nadawała się na rozbiórkę, sprzedaż i odbudowanie w innym miejscu. Norweski malarz Jan Krystian Dahl, który w tym czasie przebywał w Dreźnie namówił pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV do zakupienia kościoła dla muzeum w Berlinie. Cena został ustalona na 427 marki i w roku 1845 świątynię przewieziono najpierw do Szczecina a potem do Berlina. Jednak nie Berlin miał się stać ostatnim przystankiem kościoła. Zaprzyjaźniona z królem pruskim hrabina Fryderyka von Reden z Bukowca skłoniła go do przetransportowania świątyni na Śląsk właśnie do gminy do której należał Karpacz. Argumentem było to, że w całej okolicy brakowało dla wiernych miejsca do modlitwy.
Nowa siedziba zabytkowego kościoła
Karpacz jest od roku 1842 nową siedzibą norweskiej świątyni. Wiele części kościoła nie nadawało się już do użytku, więc trzeba było wykonać sporo rekonstrukcji i przy okazji dobudowano krużganki i wieżę. Dzisiaj jest to świątynia ewangelicka a obok niej znajduje się niezwykle klimatyczny cmentarzyk, na którym pochowani są między innymi Tadeusz Różewicz i grafik Henryk Tomaszewski.
Karpniki
Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej i całkiem przypadkowo trafiliśmy na pałac w Karpnikach. Mieliśmy nadzieję, że będzie to nasze miejsce na nocleg, ale niestety nie dostaliśmy pozwolenia na zatrzymanie się na parkingu na noc. Obeszliśmy jednak pałac dookoła i pospacerowaliśmy po pięknym parku.
Wieściszowice
Na nocny odpoczynek wybraliśmy więc Wieściszowice. W tej okolicy znajdują się Kolorowe Jeziorka, które koniecznie chcieliśmy obejrzeć.
Podjechaliśmy prawie do samego wejścia na teren gdzie znajdują się jeziorka. Znaleźliśmy parking za który trzeba było zapłacić 30,- PLN. Ponieważ jesteśmy samowystarczalni i nie potrzebujemy prądu ani sanitariatów postanowiliśmy cofnąć się kawałeczek w dół i zatrzymać się na parkingu „Kolorowe Jeziorka”. Tu zapłaciliśmy 5,- PLN za dobę.
Byliśmy jedynymi gośćmi i wybraliśmy sobie spokojne miejsce przy altance, a za plecami szumiał nam potoczek.
Dla nas już zaczęły się święta, więc przygotowaliśmy sobie pyszną kolację a po kolacji mogliśmy rozkoszować się zachodem słońca. Teraz był czas na słuchanie dobrej muzyki, planowanie następnego dnia i jak zwykle wieczorem – pogaduchy.
Niedziela miała być znowu ładna i podobno zjedzie się tu cała masa turystów chętnych na spacer wśród kolorowych zbiorników wodnych. Cały parking będzie zajęty. Dobrze, że dojechaliśmy do Kolorowych Jeziorek już w sobotę. Niestety na relację z dość forsownego spacerku będziecie musieli poczekać znowu dwa tygodnie. Zapraszamy.
Władysława L."Lovka"
Nareszcie trochę odskoczni – udało mi się przeczytać wszystkie (3) wpisy „Wielkanoc 2019”.
Bardzo miło,bo ciepło i ciekawie.
Pozdrawiam z BARDZO mroźnej północy.
Miśka
My Ciebie również pozdrawiamy, ale z mroźnego Stęszewa. Nareszcie zawitała do nas zima. Śnieg sypie już chyba od czwartej rano – prawie bez przerwy, a i mrozik niczego sobie. Jest pięknie, tylko trzeba niestety odśnieżać. Oby do wiosny. Trzymaj się ciepło.