No i spotykamy się już w nowym roku. Dziś jest 5. stycznia 2021, a podróż którą zaczynam opisywać miała miejsce w roku 2019, a dokładnie na Wielkanoc.

No właśnie. Wielkanoc postanowiliśmy spędzić w drodze, a pogoda wyjątkowo nam sprzyjała, bo 18. kwietnia było 21 stopni.

Oczywiście odpowiednia dekoracja w camperze

Zielona Góra

Skierowaliśmy się na południowy zachód i już niedługo znaleźliśmy się w Zielonej Górze. Od naszej ostatniej wizyty w tym mieście, sporo się zmieniło. Pięknie wyremontowane domy, sporo kawiarenek i restauracji, a przede wszystkim masa kwiatów. Spędziliśmy tam sporo czasu spacerując ulicami i szukając maleńkich Bachusików. No cóż, Wrocław ma swoje krasnale, Gniezno króliki, a Zielona Góra jak przystało na winiarskie miasto Bachusy.

Dawny zbór protestancki
Bachus internetowy
A tu skryba

Łęknica, Bad Muskau

Z Zielonej Góry droga prowadziła nas w stronę Nysy Łużyckiej do Parku Mużakowskiego. Jest to olbrzymi teren po obu brzegach Nysy Łużyckiej, stanowiącej w tym miejscu granicę pomiędzy Polską a Niemcami, obejmujący w sumie 728 ha. Po stronie polskiej, w okolicach Łęknicy znajduje się 522 ha parku, a po stronie niemieckiej w Bad Muskau 206 ha parku wraz z zabudowaniami rezydencjalnymi. Założycielem parku był książę Hermann Ludwig Heinrich von Pueckler – Muskau, który w roku 1811 odziedziczył po ojcu posiadłość w Muskau i oczarowany angielskimi parkami, które podziwiał podczas swoich podróży, postanowił stworzyć podobne na swojej ziemi. W realizacji tego projektu brał udział między innymi genialny architekt Karl Friedrich Schinkel oraz ogrodnik Jacob Heinrich Rehder. Niestety prace na tak wielką skalę nadwyrężyły finansowo księcia i był on zmuszony do sprzedaży majątku. Następnym właścicielem był książę Fryderyk Niderlandzki, który kontynuował przerwane prace.

Dziś można podziwiać przepiękny park, arboretum w którym znajduje się prawie 3000 gatunków roślin drzewiastych i krzewiastych oraz wspaniały pałac.

Nocleg

Teraz trzeba było tylko znaleźć miejsce na pierwszy nocleg. Z tym na szczęście nie było większego problemu. W okolicy Łęknicy jest wejście do parku, a obok spory parking płatny w godz. od 9.00 do 18.00. Ponieważ było już dość późno, postanowiliśmy tam zanocować. Po kolacji, jak zrobiło się już ciemno, zapukał do drzwi starszy pan. Już myśleliśmy, że musimy odjechać, a on tylko spytał, czy zostajemy na noc, bo on zamyka parking i zakłada elektrycznego pastucha, żeby dziki nie zrujnowały terenu. No, takiego czegoś się nie spodziewaliśmy.

W oddali zabudowania Łęknicy
Sami na dużym parkingu

Następnego ranka przejechaliśmy na niemiecką stronę Nysy i wybraliśmy się na zwiedzanie parku. Było co podziwiać i każdemu polecamy wycieczkę w tamte strony. Niesamowite jest to, że doczekaliśmy takich czasów, kiedy możemy zwiedzać to cudowne miejsce bez żadnych kontroli granicznych i innych utrudnień. A teraz zobaczcie jak urokliwe jest to miejsce.

Wąska uliczka w Bad Muskau
Pałac nad stawem
Wyjście z pałacu do parku
W „Starym” odradza się „Nowe”
Rozległy park w stylu angielskim

Bogatynia

Dalej jechaliśmy na południe po niemieckiej stronie granicy. Przejechaliśmy przez Goerlitz i Zgorzelec. Kiedy Goerlitz sprawia wrażenie zadbanego miasta, Zgorzelec nie może pochwalić się tym samym. Nie zatrzymaliśmy się jednak nigdzie na dłuższy postój, bo chcieliśmy dojechać do największej „dziury” w Polsce. I tak dojechaliśmy do Bogatyni. Już z daleka widać olbrzymie, dymiące kominy elektrowni. Jest to czwarta co do wielkości elektrownia opalana węglem brunatnym w Polsce. Dojeżdżając do elektrowni mijaliśmy ogromne ilości szklarni, które prawdopodobnie do ogrzewania wykorzystują ciepłą wodę uzyskaną w procesie wytwarzania energii. Elektrownia Turów pracuje nieprzerwanie od 1962 roku, a jej kompleksową modernizację ukończono w roku 2005.

Już z daleka widać dymiące kominy

Paliwo do produkcji energii, czyli węgiel brunatny, dostarczany jest bezpośrednio przenośnikami taśmowymi z kopalni odkrywkowej Turów. Właśnie ta kopalnia to największa”dziura” w ziemi w Polsce. Podjechaliśmy na brzeg wyrobiska i zrobiliśmy kilka zdjęć tego niezwykłego miejsca.

Kiedyś prawdopodobnie można było jechać tą drogą prosto
Turoszowska pustynia

Bardzo dziwnie jeździ się w tej okolicy, bo nie można polegać na mapie. Kilka razy nie bardzo wiedzieliśmy dokąd jechać i czy za zakrętem dalej będzie droga. Krajobraz zmienia się tutaj dosyć prędko i w miejscu dobrej asfaltowej drogi w następnym roku może być już kopalnia.

Następnym celem naszej wędrówki będzie o wiele przyjemniejsze miejsce, ale to już za dwa tygodnie. Tymczasem prosimy o cierpliwość i wierność. Dwa tygodnie to nie tak dużo.