droga w Bieszczady (4) Przemyśl, Sandomierz, Lublin

Nasza wyprawa w Bieszczady powoli zmierza ku końcowi. Z Komańczy kierujemy się w stronę Sanoka. Pierwsze kroki skierowaliśmy na Zamek Królewski. Znajduje się tu pokaźna ekspozycja ikon i …przede wszystkim niesamowity zbiór prac Zdzisława Beksińskiego.

Żeby obejrzeć wszystko, trzeba było sporo nachodzić się po schodach i pokonać wiele setek metrów po olbrzymich salach. Sztuka sakralna nie ograniczała się tylko do samych ikon, można było podziwiać wiele ciekawych eksponatów.

Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku

Po strawie dla duszy, czas na strawę dla ciała. Po spacerze starymi uliczkami, znaleźliśmy w rynku Karczmę, gdzie uraczyliśmy się wspaniałym jedzonkiem i nabraliśmy sił na dalsze wędrówki. Na drugim brzegu Sanu znajduje się podobno największy w Europie skansen. Wybraliśmy się tam z naszym wiernym towarzyszem podróży – Baxem. Rzeczywiście było dużo do oglądania. Teren olbrzymi z niesamowitą ilością budynków. Pokazano tam charakterystyczne budownictwo Łemków, Bojków i okolicznych mieszkańców tego regionu. Nie byliśmy nawet w stanie wszystkiego obejrzeć, ale może jeszcze kiedyś to nadrobimy.

zrekonstruowany typowy rynek
rekonstruowana synagoga

Dalsza podróż została okraszona stresem, przynajmniej dla mnie. Autko traciło na mocy i ja, z moją wyobraźnią widziałam nas już w środku lasu, bez picia i jedzenia, okrążonych przez wilki … no już dość! Jak wiadomo, „Na kłopoty…” nie, nie. Nie Bednarski, ale Drozdowski. Okazało się, że po prostu poluzowała się linka gazu i po krótkiej przerwie Filipek śmigał jak nowy.

I tak dojechaliśmy do Krasiczyna. Było już dość późno i zamiast biegiem latać po parku i pałacu, znaleźliśmy miejsce noclegowe nad samym Sanem przy Karczmie z dala od miasta. Nikt nie miał do nas pretensji, że nocujemy praktycznie na parkingu, a na dodatek dołączyli do nas holenderscy turyści, również w kamperze. Pomogliśmy im trochę przebrnąć przez zawiłości polskiej karty dań i wymieniliśmy się wrażeniami z naszych podróży.

Przemyśl

Rano okazało się, że pałac i park otwierany jest dopiero o 11.00, więc nie czekając pojechaliśmy dalej. Celem był Przemyśl. Miasto zaskoczyło nas niesamowitą architekturą i przede wszystkim swoją aurą. Położone na wzgórzach, czarowało pięknymi fasadami, wielką ilością świątyń różnych wyznań i zielenią. Od razu skojarzył mi się z Wiedniem (no cóż, Księstwo austro węgierskie), szczególnie, kiedy Ed zaprosił mnie na kawę do pięknej kawiarenki. Naprawdę cofnęłam się w czasie.

świadek Księstwa austro węgierskiego – Dobry Wojak Szwejk

Przez Jarosław dotarliśmy do Sieniawy. Mała miejscowość, ale ku naszemu zdziwieniu z pięknym pałacem, parkiem z fontannami, wypożyczalnią rowerów, a w rynku zadbany ratusz. Warto jednak czasami zjeżdżać z trasy i odwiedzać małe miejscowości.

Na naszej trasie Leżajsk i przerwa na obiad przy nieczynnym promie na Sanie.

Sandomierz

Potem już Sandomierz – miasto w którym byłyśmy z siostrą 50 lat temu i mamy cudowne wspomnienia. Aż się wierzyć nie chce, że minęło już tyle czasu. W Sandomierzu jest wspaniały camping u stóp miasta. Wystarczy wspiąć się po schodach i już się jest na starym mieście. Na campingu dostępna wszelkie media jak: woda, prąd, pralki itp.

Camping nr 201 „Browarny”

Dla mnie nic się nie zmieniło. Ten sam ratusz, Brama Opatowska, Ucho Igielne i poczta w pięknej kamieniczce.

Ratusz
Brama Opatowska
Ucho Igielne
Poczta

Krzemień pasiasty

Sandomierz jest jednak nie tylko pięknym, starym miastem. Jest również kolebką biżuterii i ozdób wykonanych z polskiego diamentu, czyli krzemienia pasiastego. Właśnie w tych okolicach znaleziono krzemień, który w takiej postaci występuje tylko i wyłącznie w Polsce. Niestety galeria artysty, który wypromował biżuterię z tego kamienia praktycznie na cały świat była zamknięta.

Zawichost

Teraz czas na Lublin. Ed już tu kiedyś był, ale ja jeszcze nigdy nie widziałam tego miasta i szczerze mówiąc niewiele o nim wiedziałam. Po drodze oczywiście przeprawa promowa w Zawichoście.

Lublin

W Lublinie zjedliśmy obiad w kamperze na samym środku placu przed Zamkiem. Tak szczerze, to zamek nie zrobił na nas piorunującego wrażenia. Jakiś taki dziwny. Zaplanowaliśmy poobiedni spacer po mieście, ale pogoda trochę popsuła nam szyki. Zaczęło wiać i padać, więc trzeba się było inaczej ubrać i w miasto.

Zamek w Lublinie
widok z Zamku

Lubelska Starówka, mimo że jeszcze bardzo zaniedbana, jest niesamowicie klimatyczna i z czystym sumieniem polecamy ją wszystkim łazikom. Małe kawiarenki zapraszają do stylowych stoliczków, restauracyjki kuszą zapachami i kuchnią wywodzącą się z różnych kultur. Musicie to zobaczyć sami.

w głębi kościół Dominikanów z barokowym wnętrzem
Plac po Farze

Kazimierz Dolny

Kiedyś jednak trzeba jechać dalej. Przez Nałęczów – typowe uzdrowisko z pięknymi willami i parkiem zdrojowym, dojechaliśmy do Kazimierza nad Wisłą. Pogoda nie bardzo sprzyjała długim spacerom, a poza tym było już dość późno, więc po piwku w knajpce wróciliśmy do Mariny na nocleg. Już drugi raz tu spaliśmy i bardzo nam się tu podoba.

miejscówka w Porcie Jachtowym (w głębi Bosmanat po pożarze)

Janowiec

Następnego dnia, a było to już 08.września, wyruszyliśmy w drogę do domu. Jeszcze tylko przeprawiliśmy się promem na drugą stronę do Janowca. Podczas ostatniej wizyty w Kazimierzu nie daliśmy rady zwiedzić ruin zamku. Są ogromne! Zamek w Janowcu ma ciekawą historię i warto zobaczyć go na własne oczy. Jeżeli będziecie w tej okolicy, to oprócz wizyty w Kazimierzu, zajedźcie również do Janowca.

I tak skończyła się nasza bieszczadzka przygoda. Nie wiem czy „nareszcie”, czy „niestety”. Stale myślami wracamy do tych pięknych dni i mamy nadzieję, że i Was trochę zaraziliśmy podróżowaniem.

W przyszłym tygodniu zaprosimy Was na zagraniczne wojaże. Pojedziemy przez Berlin na północ Niemiec, ale nie będę zdradzała wszystkiego.

Pa, do przyszłego czwartku.

Poprzedni

droga w Bieszczady (3) Zalew Soliński, Chutir

Następne

Wyprawa na Rugię (1) Niederfinow

6 komentarzy

  1. MDArt

    Piękne, malownicze miejsca tu pokazujecie! Można zazdrościć, podziwiać lub zmobilizować się do podobnej wyprawy ;))

  2. ed

    Dzięki za komentarze!
    A co do komentowania to dopiero teraz zrozumiałem co autor tego szablonu miał na myśli pod hasłem NAZWA, chodzi o podpis komentującego i jego email, ale co to WITRYNA INTERNETOWA to nie wiem, ale działa bez wypełnienia tego pola.

  3. Bieszczady :)

    Ja chce jeszcze!!!!!!!!!! zdjęcia SUPER!!! Opowiadań stanowczo za mało bo mogłabym je czytać… i… czytać i ciągle byłoby mało… 😉 aż się chce zostawić wszystko, spakować plecak, namiot i jazda w Polskę!!!
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy… 🙂
    Pozdrawiamy. 4 Robaki 😉

  4. Bieszczady

    Ostatnia (4 droga w Bieszczady) bardzo bogata zarówno w treść jak i ilustracje (poza Kazimierzem nad Wisłą?)domyślam się,że nie sprzyjała pogoda.Wszystkie „drogi”od początku śledziłam z wielką uwagą(po kilka razy)i z wielką przyjemnością będę do nich wracała. Podziwiam i dziękuję za realizację takiego pomysłu. Pozdrawiam.Lovka.

  5. Aleksandra-Babciaola

    Cześć kochani, zaraziliście i to nie troszkę, a bardzo. Nareszcie znalazłam czas by do Was zajrzeć. Dobrze, że dzięki Waszym wojażom chociaż wirtualnie poznałam więcej polskich, pięknych zakątków. Dzięki za już i czekam na więcej. Szerokości!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén