Dwa tygodnie temu wpis zakończył się relacją z pobytu w Bartoszycach. Mimo rozkopanego rynku warto było zatrzymać się w tym małym miasteczku. Niestety nadszedł czas, kiedy trzeba było wybrać się w dalszą drogę, a więc ruszyliśmy w kierunku Górowa Iławieckiego.

Górowo Iławieckie

Przywitał nas urokliwy ryneczek ze starym ratuszem i wieżą zegarową. To wspaniałe, że po latach zaniedbania można teraz podziwiać piękne, stare miasteczka, którym przywrócono dawny urok.

Ratusz w Górowie Iławieckim
Odnowione kamieniczki w rynku
Cerkiew greckokatolicka

Przyjemnie było przejść się po starych uliczkach, ale w Górowie czekał na nas prawdziwy klejnot. Naszą uwagę skupił stary kościół z XIV w., pierwotnie katolicki, przekształcony na ewangelicki, a od roku 1980 pełniący funkcję świątyni prawosławnej.

Mieszkańcy Górowa słusznie mówią, że kościół ten uratowali Ukraińcy. Przybyli oni tu w ramach akcji przesiedleńczej „Wisła” i doprowadzili do odnowienia świątyni.

Wnętrze jest starannie odrestaurowane, lecz niestety wszystko to można podziwiać jedynie przez kraty.

Nietypowym w tak dużych świątyniach jest płaski sufit z doskonale zachowaną barokową polichromią, jednak najbardziej żałowaliśmy, że nie można było z bliska obejrzeć ikonostasu i ikon autorstwa Jerzego Nowosielskiego. Właśnie te niezwykłe dzieła zaprowadziły nas do Górowa.

Surowe, ale piękne wnętrze cerkwi

W planie mieliśmy również zwiedzanie muzeum gazownictwa. Jak zwykle natrafiliśmy na nieprzewidziane przeszkody. Muzeum było zamknięte na cztery spusty, ale na tabliczce podano numer telefonu a kiedy zadzwoniliśmy, dowiedzieliśmy się, że oczywiście zwiedzanie jest możliwe, ale klucz znajduje się w Urzędzie Miasta… niestety nie starczyło nam już cierpliwości i ruszyliśmy dalej, a publikujemy tylko zdjęcie starej gazowni.

Stara gazownia

Pieniężno

Cały czas poruszaliśmy się Szlakiem Kopernikowskim i już wkrótce dotarliśmy do Pieniężna. Nad miastem górował okazały kościół, który jak zwykle obejrzeć można było jedynie przez kratę. Surowe, białe ściany świątyni doskonale podkreślały niezwykłe gotyckie ołtarze i okazałe witraże.

Okazałe witraże w absydzie

Kościół ten, jak wiele na Warmii, charakteryzuje się czerwoną cegłą, tak typową dla gotyku i wielką, przysadzistą wieżą.

W Pieniężnie jeszcze coś przykuło naszą uwagę, a mianowicie olbrzymi ratusz, aktualnie remontowany, obok którego stoi osobno wieża. Chyba znowu powiększyła się nasza lista miejsc, które powinniśmy ponownie odwiedzić, bo bardzo ciekawi jesteśmy jak będzie wyglądał ratusz po remoncie.

Remontowany ratusz w Pieniężnie

Jeszcze jedno ciekawe miejsce odwiedziliśmy w Pieniężnie. Był to jeden z najwyższych, czynnych mostów kolejowych w Polsce.

Pieniężno dosłownie graniczy z Rezerwatem Dolina rzeki Wałszy. Tu właśnie znajduje się most, wybudowany w roku 1884, a odbudowany po zniszczeniach wojennych w roku 1951. Ja oglądałam go tylko z dołu, ale Ed nie zważając na niebezpieczeństwo wdrapał się na górę i fotografował rzekę Wałszę z mostu.

Most widziany z dołu…
… i z wąskiej kładki obok toru
Kościół widziany z mostu

Po wysokościowych eskapadach Eda, już bez emocji ruszyliśmy w kierunku Braniewa szukając miejsca na nocleg. Ed proponował braniewski OSIR, ale znalazłam port w Nowej Pasłęce. Oczywiście port wygrał bo przecież leżał nad wodą.

Nowa Pasłęka

Pogoda nam dopisywała, a przecież mieliśmy już 5. września. Miejsce okazało się wspaniałe. Polecamy je ze spokojnym sumieniem wszystkim, którzy w tamtej okolicy będą szukać bezpiecznego miejsca na nocny odpoczynek. Ed poszedł do Bosmanatu spytać, czy nie będzie problemu z noclegiem, ale pan Bosman był bardzo gościnny i rozmowny, więc rozgościliśmy się na dobre.

Parking przy porcie

Jak zwykle na początek obowiązkowy spacer. Port znajdował się przy ujściu Pasłęki, więc zaniosło nas nad samo miejsce spotkania rzeki i Zalewu Wiślanego. Trochę wiało, ale było cudownie. Nie bardzo chciało nam się przygotowywać kolację, a że w sąsiedztwie, obok mostu znaleźliśmy smażalnię ryb, postanowiliśmy uraczyć się pyszną zupą rybną.

Wody Zalewu Wiślanego, a na horyzoncie Mierzeja Wiślana
Kolacja w słońcu

Ciekawostką okazał się most, który według opowiadań pana Bosmana został kupiony przed wielu laty w Gdańsku ze złomu za jedyne 2,- złote. Był to most zwodzony, po którym kiedyś jeździły tramwaje. Jeszcze jakiś czas most podnoszono i opuszczano, jednak koszty konserwacji mechanizmu były za wysokie i zaprzestano tej czynności. Podłożem mostu są drewniane belki i każdy pojazd wywołuje bardzo charakterystyczny odgłos, którego nie da się z niczym porównać. Bardzo ciekawi byliśmy, jak to będzie w nocy, jednak wbrew oczekiwaniom nie przeszkadzał nam ten „turkot” absolutnie. Oprócz tego słyszeliśmy warkot poduszkowców, którymi pogranicznicy – nasi sąsiedzi, udawali się nocą na patrole.

Piękny most o zachodzie słońca
Nasze ulubione klimaty

Obok Bosmanatu stoi TOI TOI z gorącym prysznicem, bardzo czysty i wbrew pozorom obszerny, z którego mogliśmy skorzystać, a to wszystko łącznie z noclegiem za jedyne 20,- PLN. Warto to zapamiętać, a szczególnie ważne jest to dla turystów podróżujących w tym rejonie.

No i znowu kończy się dzisiejsza relacja z naszej włóczęgi. Za dwa tygodnie będziemy jechać dalej i zapewniamy, że będzie równie ciekawie.