Czas prędko mija. Kalendarz pokazał nam, że mamy już 19. sierpnia 2019 roku. Po spokojnym śniadaniu ruszyliśmy do Krosna wybrać fotele do kampera. W internecie znaleźliśmy firmę „Fotele bus camper van Szymek”. Po rozmowie telefonicznej właśnie tam postanowiliśmy udać się po „nowe” siedziska.
Korczyna
Parę kilometrów przed Krosnem wjechaliśmy do Korczyny. Chcieliśmy zrobić jeszcze małe zakupy, zanim zajmiemy się fotelami. Było to niewielkie miasteczko, tętniące jednak życiem. Nie mieliśmy problemu znaleźć parking i sklep gdzie mogliśmy zrobić zapasy na następnych parę dni. Całkiem przypadkiem natknęliśmy się na Galerię Samochodów. Zapowiadało się całkiem ciekawie, ale jak zwykle mieliśmy pecha. Z niewiadomych przyczyn Galeria była zamknięta. Nie chcieliśmy za długo czekać na otwarcie i tracić wyjątkowo cennego czasu. Trudno, może innym razem będziemy mieli więcej szczęścia, ale polecamy to miejsce innym podróżnikom. Myślę że dla dzieci byłoby to ciekawe przeżycie.
Most na Sanie
Do Krosna dojechaliśmy bez przeszkód, znaleźliśmy firmę i dość szybko zdecydowaliśmy się na nasze „nowe” siedziska. Teraz tylko trzeba było znaleźć miejsce, by poczekać na wypranie foteli i przygotowanie ich do montażu (dorobienie drugiego podłokietnika). Przez Rzeszów i Łańcut dojechaliśmy do Dynowa. Temperatura nie skłaniała nas do wielkich wędrówek, bo wynosiła 37 stopni. Skupiliśmy się więc na poszukiwaniach noclegu nad Sanem. Po drodze natknęliśmy się całkiem przypadkowo na piękny wiszący most. Takiej okazji nie mogliśmy nie wykorzystać. Przeszliśmy po chybotliwym moście w obydwie strony i nacieszyliśmy nasze oczy widokiem Sanu, w tym miejscu naprawdę dzikiego.
Dydnia
Nie musieliśmy długo szukać i dojechaliśmy do wsi Dydnia. Polną drogą dotarliśmy na sam brzeg Sanu i znaleźliśmy bardzo przyjemne miejsce (GPS 49.695775, 22.216435). Widać było, że okoliczni mieszkańcy chętnie z niego korzystają, bo zbudowali ławeczkę nad samą wodą. Tu postanowiliśmy zostać na noc. Tylko z oddali słychać było szczekanie psów i kiedy kilkoro mieszkańców wsi z dziećmi wróciło do domów, zostaliśmy zupełnie sami. Było przecudnie!
Sanok
Rano nie bardzo chciało nam się ruszać w dalszą drogę, ale z drugiej strony nie mogliśmy doczekać się następnej atrakcji. Po raz drugi już chcieliśmy odwiedzić Muzeum w Sanoku, a w nim przede wszystkim zbiory twórczości Zdzisława Beksińskiego. Widzieliśmy je już podczas poprzedniej wizyty w tym mieście i zrobiły na nas olbrzymie wrażenie. Dla niektórych obrazy Beksińskiego są za bardzo mroczne, wręcz depresyjne. Ja widziałam w nich rozpacz, ale i nadzieję która wyrażona została niesamowitym światłem. Od niektórych nie mogłam oderwać wzroku, a że otrzymaliśmy zgodę Muzeum na publikację zdjęć naszego autorstwa, mogę się niektórymi z nich z Wami podzielić.
Po strawie dla duszy, musieliśmy zadbać również o ciało. Sanok jest pięknym, klimatycznym miastem i bez trudu znaleźliśmy przytulną restauracyjkę, gdzie nakarmiono nas regionalnymi potrawami. Niespiesznie wróciliśmy do naszego mobilnego domku aby udać się w dalszą drogę i poszukać następnego miejsca na nocleg, a być może też na dłuższy pobyt.
Stasiana
Teraz już nie planowaliśmy przerw w podróży, a skupiliśmy się tylko na poszukiwaniu dogodnego miejsca na biwak. Przez Rymanów Zdrój, Iwonicz i Duklę dotarliśmy do Trzciany. Jest to niewielka wieś nad rzeką Jasiołką. Brzegi tej dość małej i krętej rzeczki wydały się nam idealne na rozbicie biwaku. Tak się też stało. Tylko kawałeczek od Trzciany znaleźliśmy miejsce biwakowe Stasiana. Zarządzane jest ono przez Nadleśnictwo Dukla i wyposażone jest w toaletę, kontener na śmieci, wiatę i ławeczki. Ponieważ był to wtorek, 20.08. 19, nie było problemu wybrać dogodnego miejsca na postój. Tym razem planowaliśmy zostać tak długo aż będziemy mogli jechać do Krosna po fotele. Bardzo nam się tam podobało. W najbliższej okolicy znajduje się źródełko z którego można czerpać wodę zdatną do picia i Ścieżka przyrodnicza „W przełomie Jasiołki”.
Na noc nie zostaliśmy jednak sami. Oprócz pana, który jak się okazało spędza tu większość swojego wolnego czasu, przyszła grupa harcerzy i przyjechały dwie rodziny z namiotami. O dziwo, nie było tłoku i nawet ognisko i wieczorne śpiewy druhów nie były dla nas problemem. Zwykle staramy się unikać większych skupisk turystów, a tu uznaliśmy to za miłe urozmaicenie.
Przełom Jasiołki
Następnego dnia w planie mieliśmy wyprawę na Ścieżkę Przyrodniczą. Ja nie doszłam zbyt daleko, ale Ed pokonał całą trasę. Jest ona usytuowana wzdłuż rzeki na stromym zboczu góry i prezentuje bogate okazy flory i fauny, które nie wszędzie można podziwiać. Występuje tu nawet bocian czarny. Jasiołka tworzy w tym miejscu głęboko wciętą dolinę pomiędzy dwoma górami, Ostrą (687 m n.p.m.) i Piotrusiem (727 m n.p.m.). Szkoda, że zobaczyłam to wszystko tylko na fotografiach.
Po takim wysiłku, nawet zwykłe placki ziemniaczane wydawały się delikatesem. Czekała nas jeszcze jedna noc na tym gościnnym miejscu biwakowym. Mimo iż droga znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie, było spokojnie i bezpiecznie. To miejsce możemy z czystym sumieniem polecić turystom podróżującym kamperem, przyczepą albo po prostu z namiotem.
Po nocnym odpoczynku trzeba było pomyśleć o zaplanowaniu drogi powrotnej do domu. Za dwa tygodnie napiszę relację z początku dłuuugiej podróży do domu.
Dodaj komentarz