22.08.2019 – był telefon, że fotele są już gotowe do montażu, więc jedziemy. Nie spieszyło nam się zbytnio i dopiero ok. godziny 12.00 wyruszyliśmy w drogę do Krosna.
Krosno
Cały montaż nie trwał długo. Wykorzystałam ten czas na krótką lekturę i już niebawem mogliśmy kontynuować podróż w znacznie wygodniejszej pozycji. Zobaczcie jak wygodnie nam się teraz będzie siedziało.
Kazimierz Dolny
Przez Ropczyce, Tarnobrzeg i Sandomierz dotarliśmy do naszego ukochanego Kazimierza. Nie zatrzymywaliśmy się nigdzie po drodze, a i tak na miejscu byliśmy dopiero o 20.30 – po ciemku. Jak zwykle zakwaterowaliśmy się w Porcie Jachtowym na samym brzegu Wisły i nie mogliśmy oprzeć się wieczornemu spacerowi po mieście. Sierpniowe wieczory są już trochę chłodne, ale od czego są cieplejsze bluzy. O dziwo znaleźliśmy miejsce w ogródku kawiarnianym i bardzo miło spędziliśmy długi wieczór.
Rano jak zwykle pierwszą rzeczą, którą zobaczyliśmy była Wisła i łódki zakotwiczone w marinie. To jest widok za którym tęsknimy cały rok. Zobaczcie zresztą sami:
Na północ od Kazimierza przeprawiliśmy się promem na drugi brzeg Wisły…
… i jechaliśmy dalej w kierunku Zwolenia i Radomia. Przy tym promie również jest możliwość zanocowania. Sprawdziliśmy to przy innej okazji i było spokojnie oraz bezpiecznie.
Zalew Domaniowski
Na nocleg wybraliśmy Zalew Domaniowski jest on stosunkowo nowym, sztucznym zbiornikiem wodnym w dolinie rzeki Radomka. Wybudowano go w latach 1996 – 2000, a jego zadaniem jest zasilanie okolic w wodę w okresach suszy, a spiętrzenie wody służy do celów energetycznych. Niemałą rolę pełni również zorganizowana gospodarka rybacka i rozwijana turystyka i rekreacja.
Do zalewu dotarliśmy od strony Wólki Domaniowskiej już krótko przed 17.00. Zaskoczyła nas duża wolna przestrzeń i krzewy, wśród których można było znaleźć przytulny zakątek.
Widok z kampera mieliśmy jak zwykle wspaniały a po krótkim leżakowaniu i kolacji trzeba było trochę „popracować” i się rozerwać.
Wieczór był bardzo spokojny, ani odrobina wiatru nie zmąciła tafli wody, a zachodzące słońce sprawiło, że zdjęcia wydają się prawie nierealne.
Następny poranek, 24. sierpnia przywitał nas równie piękną pogodą i gładką powierzchnią jeziora. Niespiesznie zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy nasze rzeczy i zrobiliśmy jeszcze trochę zdjęć z porannym oświetleniem. Może niektórych z Was dziwi, że na żadnej fotografii nie ma naszego kochanego jamniczka… Otóż właśnie tego roku, 23. stycznia 2019 odszedł od nas na zawsze. Teraz kopie pewno ogromne dziury na pieskowej, niebiańskiej łące i na pewno jest bardzo szczęśliwy. My za to podróżujemy z pluszowym jamniorem, którego dostałam od Juleczki, siostrzyczki mojej chrześniaczki ze Szkocji.
Zagłębie paprykowe
Ten odcinek naszej podróży zaplanowaliśmy tak, żeby jechać przez zagłębie paprykowe. To już drugi raz, kiedy podróż łączymy z trochę nietypowymi dla kamperowania zakupami. Kiedy jechaliśmy tą trasą kilka lat temu zdziwiła nas niesamowita ilość upraw pod folią. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to jest właśnie papryka. Kupiliśmy parę sztuk i … jedliśmy je jak jabłka. Były niesamowicie smaczne, no i prosto z krzaka. Wracając kupiliśmy pięciokilowy worek i zrobiliśmy zapas marynowanej papryki na całą zimę. Do tego, przy otwieraniu kolejnego słoja mieliśmy wspaniałe wspomnienia.
Teraz postanowiliśmy kupić aż dwa worki, więc po powrocie do domu czekała nas niezła praca.
Nie omieszkaliśmy spytać się skąd w tym rejonie takie mnóstwo jednego rodzaju warzywa. Myśleliśmy, że w okolicy znajduje się jakiś zakład przetwórczy. Nic bardziej mylnego. Miła pani opowiedziała nam, że wiele lat temu mieszkanka jednej z wiosek była w Holandii i stamtąd przywiozła nasiona papryki. Każdy, kto spróbował jej plonów, chciał dostać od niej nasionka, i tak uprawa papryki rozprzestrzeniła się na kilka wsi. Ze zbytem rolnicy nie mają problemów, bo zakłady przetwórcze chętnie same przyjeżdżają po świeże warzywa. (A może są to owoce?).
Inowłódz
Obładowani papryką jechaliśmy dalej w kierunku Inowłodza. Jakoś nas tam stale ciągnie. Za każdym razem musimy chociaż na chwilkę zatrzymać się przy pięknym romańskim kościółku. Niestety nigdy jeszcze nie byliśmy w środku. Wnętrze znamy tylko ze zdjęć i filmów, a to oznacza tylko jedno: na pewno jeszcze tu wrócimy. Tymczasem możecie razem z nami podziwiać tę wspaniałą budowlę, powstałą w końcu XI wieku.
Spała
Z Inowłodza do Spały nie było już daleko. Tym razem zwróciliśmy uwagę na przystań kajakową na Pilicy. Rzeka wydaje się dość dzika, więc spływ kajakiem może być nie lada atrakcją. Przy przystani znajduje się również przyjaźnie wyglądający barek – widać, że dba się tutaj o turystę. Byliśmy mile zaskoczeni, że na znanych nam trasach odkrywamy stale coś nowego.
Jezioro Sulejowskie
I tym razem na nocleg wybraliśmy brzeg jeziora. Było to Jezioro, a raczej Zalew Sulejowski. Budowę tego sztucznego zbiornika wodnego zaczęto planować już w połowie lat 60-tych, kiedy to odczuwać można było braki wody w wysoko uprzemysłowionej Łodzi. Oprócz funkcji retencyjnej i energetycznej jezioro spełnia rolę rekreacyjną i turystyczną. Na brzegach zbiornika znajduje się sporo ośrodków wypoczynkowych, plaż, kilka portów jachtowych i ośrodki sportów wodnych. My oczywiście znaleźliśmy miejsce w okolicy Barkowic Mokrych zupełnie na dziko. Nie mieliśmy z tym żadnego problemu, raczej tylko z wyborem, bo przytulnych zakątków nie brakowało. Zobaczcie zresztą sami:
Kleszczów
Dobrze nam było nad Zalewem Sulejowskim, ale znów trzeba było jechać dalej. Już 25. sierpnia dojechaliśmy do Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów. Jaki to przypadek, że akurat kiedy piszę ten tekst w elektrowni Bełchatów wystąpiła awaria dziesięciu z jedenastu bloków energetycznych (17.05.2021).
Inaczej niż w Bogatyni, tu można było wejść na teren należący do kopalni i z miejsca widokowego obejrzeć tę największą w Polsce dziurę w ziemi. Wyglądała ona iście nieziemsko, zresztą zobaczcie to sami.
Zalew Jeziorsko
I znowu trzeba było szukać noclegu. Wybór padł na.. a jakże, na Zalew Jeziorsko. Powstał on po wybudowaniu zapory na rzece Warcie w okolicy Skęczniewa. Służy do celów energetycznych, a zbiornik wodny oprócz do nawadniania użytków rolnych i regulowania przepływów rzeki, spełnia również rolę rekreacyjną. Pod budowę tego obiektu wysiedlono około 1000 osób, które zamieszkiwały mniej więcej 400 gospodarstw. Do dziś widoczne są w wodzie fundamenty domów, kafle z pieców i zarysy ulic. W okolicy Popowa był dogodny dojazd do brzegu i ustawiliśmy się na skarpie przy samym jeziorze.
Czekał nas piękny wieczór i zachód słońca. Po spacerze i kolacji mogliśmy upajać się ciszą i niezwykłym teatrem światła. Niespodzianką były konie, które przyszły z pobliskiej stajni na wieczorną kąpiel.
Kłodawa
Następnego dnia rano wyczytaliśmy w internecie informację o kopalni soli w Kłodawie. Ponieważ już od lat, przejeżdżając w pobliżu obiecywaliśmy sobie zwiedzenie tego wciąż czynnego zakładu, chwyciliśmy za telefon. Miła pani w informacji oznajmiła że bez problemu zmieścimy się w grupie zaplanowanej na godzinę 10.00.
Tak prędko chyba jeszcze nigdy nie przygotowaliśmy kampera do drogi. Spoglądając na zegarek przejechaliśmy drogę do Kłodawy w tempie ekspresowym i zdążyliśmy na zwiedzanie.
Kopalnia w Kłodawie jest największą i najgłębszą kopalnią soli w Polsce. Wydobywa się tu najczystszą sól w kolorze białym i bladoróżowym na świecie. Oprócz tego znajduje się tu również pokład soli magnezowo potasowej, wykorzystywanej w medycynie.
Kopalnia soli
Do zwiedzania trzeba było się oczywiście odpowiednio przygotować. Pan Inżynier, który pełni rolę przewodnika zarządził ubranie kasków i wybrał swojego „asystenta”, który dostał specjalną latarkę. Na kogo trafiło? Oczywiście na Eda, który miał przy sobie na pewno co najmniej dwie prywatne latarki. Teraz mogliśmy zjechać w dół.
Niesamowite wrażenie zrobiły na nas rozmiary niektórych wyrobisk. Były to olbrzymie hale, w których ludzie wyglądali jak robaczki. Ich ściany i sklepienie to po prostu różnokolorowa sól, która tworzy oryginalne obrazy. Jedna z tych hal spełnia rolę sali koncertowej, a jej podłoga to ciasno ułożone lizawki dla zwierząt. Wygląda to dość ciekawie.
No, Kłodawa zaliczona. Było warto. Teraz już tylko powrót do domu. Jechaliśmy przez Sompolno i Słupcę, a po drodze rodziły nam się już plany na następną podróż.
Za dwa tygodnie przekonacie się co wymyśliliśmy, a więc cierpliwości.
www.xmc.pl
Does it give any better than this!?! As a full-time writer myself is always good to read such a well written and well thought out content.
Miśka
Bardzo dziękuję za przychylny komentarz. Miło jest mieć świadomość, że nie pisze się tylko dla siebie. Pozdrawiam.