24. września 2019 wybraliśmy się na jesienna wyprawę. Celem tym razem był Gdańsk, gdzie chcieliśmy spędzić trochę czasu z rodzinką, a następnie jechać dalej na północ. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale cóż tak bywa pod koniec września.

Gdańsk

Przez piękną Bydgoszcz dojechaliśmy do Gdańska, gdzie oprócz rodzinnych spotkań znaleźliśmy również czas na spacery po mieście. Gdańsk zawsze nas zachwyca, mimo że przecież w Trójmieście spędziliśmy całą naszą młodość. Za każdym razem odkrywamy coś nowego, ale też włodarze tych miast bardzo starają się, by turyści mieli co opowiadać po powrocie do domów.

Tym razem odkryliśmy kościół Św. Katarzyny. Aż wstyd przyznać, że dopiero teraz zwiedziliśmy jego wnętrze. Ed pamiętał go z dzieciństwa jako „kościół pod wieżą”, bo tak wtedy się na niego mówiło, gdyż nabożeństwa odbywały się tylko przy wejściu, w dzwonnicy. Reszta kościoła była ruiną, jak kilka innych gdańskich świątyń.

Ołtarz główny i boczny
Ołtarz główny i wspaniale odrestaurowane sklepienie gwiaździste świątyni
Jak widać, jeszcze dużo pracy przed konserwatorami zabytków

Historia kościoła św. Katarzyny

Kościół Rektorski Ojców Karmelitów pod wezwaniem św. Katarzyny jest najstarszą, świątynią parafialną na Starym Mieście w Gdańsku. Wybudowana w latach 1227 – 1239 i ufundowana przez Książąt Pomorza Gdańskiego została rozbudowana po roku 1379. Kościół od roku 1555 do 1945 był świątynią protestancką, a jego patronką była i jest św. Katarzyna Aleksandryjska z Egiptu.

Charakterystyczną częścią budowli jest masywna wieża, mierząca 76 metrów, zwieńczona barokowym hełmem, którego autorem jest Jacob van den Block. Do cennych zabytków w kościele zaliczają się obrazy autorstwa Antona Möllera i Izaaka van den Blocka, oraz barokowe epitafia i nagrobna płyta gdańskiego astronoma Jana Heweliusza z roku 1656.

Bogato rzeźbiony drewniany balkon w nawie bocznej
Zabytkowa chrzcielnica
Baptysteria były osobnymi budowlami usytuowanymi w sąsiedztwie kościołów, służące do chrztu przez zanurzenie w basenie. W Polsce takowych się nie spotykało, więc to określenie dotyczy ozdobnej, dębowej chrzcielnicy.

Carillon

Według mnie największą atrakcję tej pięknej świątyni stanowi carillon. Pierwszy powstał w roku 1575. Drugi, zbudowany w roku 1738 przez holenderskiego mistrza Nicolausa Dercka liczył 35 dzwonów, do których gdański zegarmistrz, Daniel Böttcher dodał później mechanizm do gry automatycznej. Ten carillon przetrwał aż do pożaru w roku 1905.

Trzeci instrument składał się już z 37 dzwonów i funkcjonował w latach 1910 -1942. Wszystkie jego dzwony zostały wywiezione do Niemiec podczas II wojny światowej.

Dzisiejszy carillon wykonano w Królewskiej Ludwisarni Royal Eijbouts z Asten w Holandii. Składa się on z pięćdziesięciu dzwonów o łącznej wadze 17 115 kilogramów.

Jeżeli będziecie w Gdańsku, poświęćcie trochę czasu, żeby posłuchać niezwykłego koncertu na dzwony carillonu ze św. Katarzyny.

Za kratą, otynkowany na biało „kościół pod wieżą”
Przepięknie rzeźbione wejście na kazalnicę
Nawa główna, a po lewej rzeźbiona kazalnica
Część murów jeszcze wymaga renowacji, a na kolumnie po prawej widoczne stare freski

Historia tego miejsca mogła zacząć się już w roku 997, od początków chrześcijaństwa na tych ziemiach. Jednak istnieje coś takiego jak ciągłość historyczna i w 2011 roku w kościele zainstalowano pierwszy na świecie zegar pulsarowy. W wieży kościoła mieści się Muzeum Nauki Gdańskiej gdzie główną atrakcją jest kolekcja zegarów wieżowych, z których najstarszy powstał w średniowieczu. 

Mechelinki

Dopiero 30. września wyjechaliśmy z Sopotu,kierując się na północ. Cały czas trzymaliśmy się blisko Zatoki Gdańskiej i jadąc w kierunku Rewy dojechaliśmy do Mechelinek. Wiemy, że jest to miejsce dobrze znane kamperowiczom, ale my odwiedziliśmy je po raz pierwszy. Jak przystało na te porę roku było chłodno, wilgotno i … bardzo pusto. Mimo to stwierdziliśmy, że jest to miejsce warte uwagi. Niewielka plaża, małe restauracyjki (niestety wszystkie były już zamknięte), molo i niesamowity zapach słonej wody.

Zaparkowaliśmy przy wąskiej plaży
Mechelinki widziane z mola
„Tupot białych mew …”
Po drugiej stronie mola stały małe kutry i niewielkie jachty
Tu również było miejsce na jachty i kutry
Parking na którym można spokojnie zanocować

Myślę, że w sezonie jest tu spory tłumek amatorów morskich i słonecznych kąpieli. Na samym końcu wioski znaleźliśmy parking, który wyposażony był w TOI TOI i pobyt na nim kosztował 7,- PLN na dobę. OK, nawet jeżeli od tego czasu trochę podrożał, jest to chyba niezłe miejsce noclegowe dla niezbyt wymagających szwędaczy.

Beka

Gdy wyjeżdżaliśmy z Gdańska bratanek Eda poradził nam odwiedzenie okolic miejscowości Beka. Jest to faunistyczny rezerwat na Pobrzeżu Kaszubskim nad Zatoką Pucką. Znajduje się przy ujściu Redy do morza w okolicy miejscowości Beka, która została pochłonięta przez wody zatoki. Jedynymi śladami po osadzie są wysokie drzewa, kamienne fundamenty i drewniany krzyż na brzegu morza.

Rezerwat utworzono w roku 1988, a jego powierzchnia wynosi obecnie 355,6 ha.

Taką drogą dojechaliśmy do skraju solniska
Spacer wzdłuż ogrodzonego rezerwatu

Na terenie tego chronionego obszaru znajdziemy zabagnione łąki halofilne (słone), łąki zmiennowilgotne i młaki turzycowe, jak również formacje wydmowe i szuwary. Na tych słonych łąkach występuje szereg gatunków bardzo rzadkich, chronionych i zagrożonych gatunków roślin, a na północnej części łąki zasilanej słodką wodą znaleźć można nawet storczyki.

A to raj dla wodnego ptactwa
Trudno nam było rozpoznać co to za ptaszki brodziły po zalanej łące

Nic dziwnego, że na obszarze rezerwatu gniazdują również rzadkie ptaki, niestety o tej porze roku nie spotkaliśmy ich wiele.

Mimo wiatru i wilgoci przyjemnie spacerowało się wzdłuż solniska. Jednak jak to zwykle bywa, trzeba było jechać dalej. Już za dwa tygodnie dowiecie się dokąd udaliśmy się w dalszą drogę.