Ruszamy dalej. Wprawdzie nie jesteśmy samotnikami, ale jednak podróż w czasie wakacji, to nie jest dla nas żadna atrakcja. Przy zamkach w Czorsztynie i Niedzicy tłok jak na „Monciaku” w Sopocie, a o parkingu dla kampera można tylko pomarzyć.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/P8300039.jpg)
Droga do Komańczy
Dalsza droga wynagrodziła nam z nawiązką stres związany z masą turystów i poszukiwaniem wolnego miejsca na postój. Jechaliśmy przez Nowy Sącz, Łącko i obłędną wprost doliną Popradu, wzdłuż słowackiej granicy. Nie spieszyło nam się wcale, więc i na krótkie moczenie nóg w rzece znalazł się czas.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/IMG_0526.jpg)
Po Muszynie i Krynicy dotarliśmy do Grybowa. Tu w okolicy, a dokładnie w Jeżowie dawno, dawno temu Ed był na obozie plenerowym, więc dopadły go miłe wspomnienia. Wjechaliśmy do parku pałacyku w Jeżowie i spotkaliśmy miłego pana, który opiekował się tym obiektem.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/P8300076.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5074.jpg)
Po sympatycznej rozmowie pozwolił nam nocować w parku, z czego byliśmy bardzo zadowoleni. Było spokojnie i wprost bajkowo. Myślę, że komu innemu też udzieliłby takiego pozwolenia. Przynajmniej warto spróbować.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/P8300079.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5105.jpg)
Następnego dnia przez Bobową dojechaliśmy do Dukli i odwiedziliśmy pustelnię Św. Jana z Dukli. Przyjemnie się szło pod górkę w cieniu starych drzew, a prawdziwą nagrodą była lodowata woda ze źródełka.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5113.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5114.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5117.jpg)
Komańcza – wrota Bieszczad
No i nareszcie, po czterech dniach podróży dotarliśmy do wrót Bieszczad – Komańczy. Wiem, wiem, niektórzy jadą na tydzień w Bieszczady, a my, żeby dojechać, potrzebowaliśmy aż czterech dni. No i co z tego ? Było super, a tylko to się liczy.
Ponieważ niedaleko Komańczy, w małej miejscowości, Czystogarb mamy przyjaciół z dawnych lat, nie musieliśmy szukać noclegu. Tę miejscówkę polecamy też wszystkim, którzy kochają przyrodę, nieskażoną naturę i konie. Zajrzyjcie na stronę chutir, a może zaczniecie planować już następny urlop.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5403.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5160.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5156.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5210.jpg)
Nareszcie prawdziwe Bieszczady
Zmieniły się widoki i drogi. Jedziemy przez Radoszyce, serpentynami do słowackiej granicy. W Maniowie zauważyliśmy tabliczkę informującą o miejscu wypalania węgla drzewnego. Mimo, że był zakaz wjazdu na teren wypału, pracujący tam panowie pozwolili nam rozejrzeć się i zrobić zdjęcia. Aż się nie chce wierzyć, że pracują oni prawie tak jak przed wiekami.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5186.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5188.jpg)
Cały czas jesteśmy zauroczeni okolicą. Zrobiliśmy przerwę na herbatkę i brodzenie w resztkach strumyka i tak minęło ok. półtorej godziny. W tym czasie przejechały może ze dwa samochody. Prawdziwy raj !
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/P9010098.jpg)
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/P9010096.jpg)
Droga na Koniec Świata
Jakoś udzielił nam się bieszczadzki spokój i następnego dnia, bez pośpiechu ruszyliśmy w dalszą drogę. Przez Cisną, Przysłup, Wetlinę, Ustrzyki Górne do Wołosatego i dalej już tylko Wyżni Koniec. Tam jest naprawdę „koniec”. Dalej nie ma żadnej drogi, ale za to jak pięknie…
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5230.jpg)
Na ten ostatni odcinek drogi zabraliśmy autostopowicza, albo raczej dwóch. Spotkaliśmy mianowicie młodego człowieka z dużym psem (owczarek), który wędrował pieszo tylko z małym plecakiem i pałatką. Okazało się, że jest z Warszawy, trzy lata temu wziął z tej okolicy psa i tym razem wrócił tu z nim na wspaniałą wędrówkę. Fajno się z nim rozmawiało, bo przecież nie była to banalna historia.
![](https://drozdywdrodze.pl/wp-content/uploads/2019/11/DSC_5243.jpg)
A naszą historię przerwę znowu na tydzień i mam nadzieję, że w następny czwartek spotkamy się znowu na dalsze łazikowanie po pięknych Bieszczadach. Ja już nie mogę się doczekać.
Sabina Gussmann
Wspaniale ,zupelnie jalbym brala udzial w tej podrozy,ciekawy przepis na Fuczki ,sprobuje.Do nastepnego wpisu.Sabina
Kasia
Dziękuję za tę wycieczkę w jedną z najpiękniejszych polskich krain. I czekam na ciąg dalszy:)