Ściana Wschodnia (8) Skit Odrynki i Kruszyniany

Ruszyliśmy w kierunku rozlewisk Narwi. Tereny są tam niesamowite – małe malownicze wioski tonące w kwiatach, życzliwi ludzie i spokój… Dziwne to uczucie, kiedy ten spokój udziela się i nam. Nagle przestaje nam się spieszyć, nie jest ważne, czy zjemy prawdziwy obiad, czy zadowolimy się dobrą herbatą i kawałkiem chleba z masłem i aromatycznym pomidorem. To chyba jest esencja życia, być blisko kochanej osoby i cieszyć się zdrowiem… niech tak zostanie.

Odrynki

Prawosławny Skit (pustelnia) Św. Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich jest jedyną w Polsce pustelnią prawosławną i znajduje się na terenie bogatym w tradycje monastyczne wschodniego chrześcijaństwa. W latach 1574-1824 istniał tu już prawosławny klasztor pw Wniebowstąpienia Pańskiego, który nigdy nie przyjął postanowień Unii Brzeskiej. Jeszcze do roku 1916, na terenach poklasztornych mieszkał pustelnik Trofim Dubko, a monastyr przestał istnieć faktycznie w pierwszej połowie XVIII w.

Obecny Skit powstał, kiedy to Archimandryta Gabriel, przełożony monastyru w Supraślu, został wyznaczony w roku 2008 do przyjęcia święceń na biskupa gorlickego. Urodzony w Supraślu mnich nie mogąc pogodzić się z opuszczeniem rodzinnych stron, został zdegradowany i przestał pełnić sprawowaną funkcję w monastyrze. Zainicjował powstanie Skitu w Odrynkach, w miejscu w którym w roku 1518 Książę Iwan Michałowicz Wiśniowiecki, przeprawiając się przez rzekę Narew, ujrzał światło przed ikoną św. Antoniego Pieczerskiego.

Jadąc piaszczystą drogą, wijącą się po rozlewisku Narwi nie spodziewaliśmy się czekającego nas widoku. Nagle na płaskim terenie ukazała się nam kępa drzew i zarośli a wśród nich lśniła kopuła niewielkiej cerkiewki. Kampera zostawiliśmy na parkingu i przez pięknie zdobioną bramę weszliśmy na teren Skitu.

Rozlewisko Narwi
Tu pewno i nocować by można

Skit

Natychmiast podszedł do nas mężczyzna, który pełnił w pustelni rolę złotej rączki. „A, wy nie wierni, wy turyści” i pozwolił nam wszystko dokładnie obejrzeć, nakreślił krótko historię tego miejsca i wrócił do swoich obowiązków. Byliśmy zaskoczeni tym, że w pustelni znajdowało się tyle osób. Oprócz złotej rączki, krzątało się tam parę kobiet, które przygotowywały coś do jedzenia, a pomiędzy budynkami przemykał wiecznie zajęty Brat Gabriel. Podobno z pomocą wielu życzliwych ludzi stworzył to miejsce w ciągu tylko pięciu lat. W niedziele i święta nie jest tam tak spokojnie, ale i w ciągu tygodnia stale ktoś szuka pomocy Archimandryty, który jest również zielarzem i uzdrawia chorych, a każdy odwiedzający może też liczyć na talerz pożywnej zupy.

To wszystko wygląda jak w parku miniatur
W cerkwi było akurat wielkie sprzątanie

Kiedy Narew rozlewa się po łąkach, Skit byłby kompletnie odcięty od świata, gdyby nie pomosty łączące go z okolicznymi wioskami. Jeden z tych pomostów ma nawet ok. 900 m.

Dowiedzieliśmy się, że tylko w dzień jest tu taki ruch, bo wieczorem wszyscy opuszczają pustelnię i Brat Gabriel zostaje sam. Na szczęście teren jest monitorowany, bo niestety zdarzały się już nieprzyjemne incydenty.

Nadszedł czas pożegnania się z tym magiczny miejscem. Jeszcze tylko ostatni rzut oka na zabudowania i piękny widok Skitu z drogi.

Słońce było już nisko, kiedy opuszczaliśmy gościnną pustelnię
Widok Skitu z drogi

Niestety, kiedy teraz odwiedzi się pustelnię Odrynki, nie spotka się już Archimandryty Gabriela. Zmarł on 22. listopada 2018 roku w szpitalu w Białymstoku, a pochowano go w Odrynkach, miejscu, które stworzył i pokochał.

Kruszyniany

O Kruszynianach słyszeliśmy już bardzo dużo i koniecznie chcieliśmy je odwiedzić a przede wszystkim spotkać polskich Tatarów. Na pierwszym miejscu było skosztowanie tatarskich specjałów w znanej już restauracji „Tatarska jurta”. Znaleźliśmy ją bez wielkich problemów, ale też wioseczka jest bardzo mała. Dzisiaj zamieszkuje ją 30 rodzin a w tym tylko trzy rodziny tatarskie. Reszta jest wyznawcami prawosławia. Właścicielami „Tatarskiej jurty” są państwo Dżenneta i Mirosław Bogdanowiczowie. Od razu spotkaliśmy panią Dżennetę, która pozwoliła nam nocować na parkingu, oczywiście za darmo i zaraz też umówiliśmy się na obiad następnego dnia.

Piękne zabudowania „Tatarskiej jurty”
Nasze obozowisko

Pani Dżenneta nie od urodzenia mieszkała w Kruszynianach, chociaż tu były korzenie jej przodków. Jej rodzina mieszkała w Trzciance, a po studiach we Wrześni wyszła za mąż do Supraśla. Niektórzy dziwią się, skąd w Polsce Tatarzy, otóż ziemia w Kruszynianach i pobliskiej okolicy została im nadana w roku 1679 w ramach przywileju, przez króla Jana III Sobieskiego jako rekompensata za zaległy żołd. Pozwolono im też żenić się z miejscowymi dziewczynami, a dzieci wychowywać w wierze Mahometa. Niedługo potem powstał meczet i mizar – islamski cmentarz.

Pięknie żegnał nas dzień w Kruszynianach i zapowiadał następny, pełen przeżyć i przede wszystkim smaków.

Oryginalna tatarska jurta

Ja jestem z natury śpioch, ale Ed wstał bardzo wcześnie i wybrał się na wycieczkę rowerową. Zobaczcie jakie widoki mnie ominęły. Mimo chłodu, słońce świeciło wspaniale i nadawało wszystkiemu odcienia złota.

Tu czas płynie wolniej
Zabytkowy mizar
A to posąg Dziewanny

Meczet

Po śniadaniu wyruszyliśmy zwiedzać Kruszyniany. Najbliżej mieliśmy do meczetu, który jest najstarsza taką świątynią w Polsce. Jej opiekun i przewodnik, pan Dżemil Gembicki, wiele mówił o zwyczajach, wierze i kulturze Tatarów. Opowiadał o mieszanych rodzinach, w których z reguły córki wychowywane są w tradycji matki, a synowie, ojca. Tak też jest w jego małżeństwie, gdzie syn jest mahometaninem, a córka prawosławna. Był to naprawdę wspaniale spędzony czas.

Najstarszy meczet w Polsce
Wszystkiego słuchaliśmy z wielkim zaciekawieniem
Mihrab – wnęka i minbar – kazalnica wskazują kierunek Mekki

Tatarski szlachcic

Po wizycie w meczecie chcieliśmy zrobić dłuższy spacer, ale daleko nie uszliśmy. Zauważyliśmy wjazd na posesję z tablicą informacyjną, że znajduje się tam pensjonat i camping, więc postanowiliśmy obejrzeć to dokładniej. Dogonił nas pan, który sprzątał przystanek autobusowy i zaprosił do środka. Okazało się, że był to właściciel pensjonatu, również Tatar. Oprowadził nas po całej posesji, mówił gdzie można rozbić namiot, albo postawić kampera. Pokazał nam również pokoje i opowiadał o swojej rodzinie, która miała szlacheckie korzenie i dwa herby, na co miał w posiadaniu stare dokumenty. To jest niesamowity człowiek, zbiera antyki, interesuje się historią i kulturą tatarską, a nawet napisał tatarską książkę kucharską

Wjazd do pensjonatu i na camping
Jeden z pokoi do wynajęcia
Na ścianie dwa herby rodzinne

Po drodze do „Tatarskiej jurty” natknęliśmy się na jeszcze jeden pensjonat z restauracją. Niby wszystko było stylowe i wspaniałe, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że to taka Cepelia w stylu tatarskim. Może się myliłam, ale parę lat później nocowała tam moja siostra z mężem oraz przyjaciółmi i nie była zachwycona.

Parking jest, a to już duży plus
Może jednak warto spróbować ?

Nareszcie przyszła pora obiadu. Zamówiliśmy kozinę z kaszą gryczaną, pierekaczewnik z mięsem indyczym, herbatę z miętą, oraz kawę z cynamonem i kardamonem. TO BYŁA POEZJA! Kozina przyprawiona cynamonem i jeszcze czymś wspaniałym, podana z cudownym sosem na bazie jogurtu była niesamowicie delikatna, a pierekaczewnik to jakby strudel z ciasta filo z nadzieniem z indyka… Chyba nigdy tego nie zapomnimy. Tylko dla takiej uczty warto pojechać na Podlasie.

Tego dnia byliśmy pierwszymi gośćmi
Niezwykle delikatna kozina, mniam
Porcje starczyłyby na dwa dni

Więcej już nie będę dzisiaj pisać, reszta Ściany Wschodniej za tydzień, a teraz oddam się kulinarnym wspomnieniom.

Poprzedni

Ściana Wschodnia (7) Sioło Budy i Hajnówka

Następne

Ściana Wschodnia (9) Supraśl, Tykocin

8 komentarzy

  1. sabina

    Przyznam sie ,ze nie mialam pojecia o takiej Miejscowosci,ani o hisoreycznym pochodzeniu i tak waznym wydazeniu,jak nadanie ziemi tych historycznych czasach.Przepiekne polaczenie ludu tatarow i miejscowych,co swiadczy o tym,ze ludzie potrafia zycz ze soba,rozumiec sie i pokochac bezwzgledu skad pochodza.To byla znow wspaniala lekcja historii,ktora otwiera nowe okienko na swiat.Pieknie dziekuje Misiu za twoje wspaniale wpisy i komentarze.Zdjecia jakn zwykle wspaniale ,oddaja wizualnie twoje opowiesci.Pozdrawiam was serdecznie kochani.
    Zauwazylam ,ze wracasz Misiu takze do wspomnien ,ktorych nie czytalam.
    Obiecuje ,przeczytam wszystkie,nie wiem ile mi to zajmie,ale bede czytac napewno,bonie mozna takich wspanialych opowiesci opuscic.

    • Miśka

      Wielkie dzięki za zainteresowanie. Właśnie kończę dziewiątą, ostatnią część relacji ze Ściany Wschodniej. Ukaże się jak zwykle w czwartek, a ja zabiorę się za nową opowieść. Przyjemnie wiedzieć, że nie nie pisze się tylko dla siebie, choć to też ma swoje dobre strony, ale mamy przecież wierne czytelniczki. Pozdrawiam

  2. Aleksandra-Babciaola

    Halo kochani, po długim czasie zabrałam się znów z Wami na wycieczkę. Ciekawe miejsca, ciekawe opowieści snujecie i dokumentujecie fotografiami. Oczywiście lepiej byłoby zobaczyć to wszystko osobiście, ale to jest dobra zachęta, by kiedyś w tamte strony wyruszyć. Dzięki, pozdrawiam Was – jak zawsze – serdecznie i do następnego odcinka. Buziaaaki

  3. Władysława L."Lovka"

    Jest bardzo ciekawie pisany.Jestem przekonana,że dużo osób go czyta – może nie wpisują komentarza z braku czasu.?.
    Na pewno odezwą się .
    Dzięki, Pozdrawiam.

  4. Władysława L."Lovka"

    Z ciekawości (czy ktoś się w międzyczasie wpisał – cieszę się,że tak)., wróciłam do wpisu 7. Tam jest Twoje zapytanie,na które nie odpowiedziałam,co czynię : otórz miałam na myśli architekturę Gaudiego .
    Moja podróż na razie jeszcze jest odległa , tym niemniej dzięki za zachętę.
    Pozdrawiam.

    • Miśka

      Raczej nikt się nie wpisuje i trochę mi przykro, bo nie wiem, czy mój tekst dociera do tych o których myśleliśmy, tworząc bloga i czy jest w miarę ciekawie pisany. Na szczęście mamy Ciebie. Pozdrawiamy i do zobaczenia

  5. Władysława L."Lovka"

    Bardzo ciekawe informacje sięgające tak odległych czasów (Ordynki).
    Spokój – przestrzeń – „egzotyka”.
    Podziwiam! : zaangażowanie , poświęcony czas.
    Wspaniałe opisy i zdjęcia – wszystko razem tak subiektywnie oddaje charakter tych „Stron”.
    Pozdrawiam.

    • Miśka

      Czuliśmy się tam jak w innym, lepszym świecie. Dlatego chcemy dzielić się naszymi przeżyciami i jesteśmy Ci wdzięczni za wierność. Pozdrowionka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén