Ze Starej Rudnicy wyruszyliśmy 11.września dopiero około południa. Chcieliśmy jeszcze nacieszyć się spokojem i pięknymi widokami. To miejsce jest naprawdę godne polecenia szczególnie dla osób, które cenią ciszę i bliskość wody.
Cedynia
Przez Stary Kostrzynek i Osinów Dolny dotarliśmy do Cedyni. Od 1945 jest ona najbardziej na zachód wysuniętą miejscowością w Polsce. Ta niewielka miejscowość ma bardzo stara historię.
Już w VII -VI wieku przed naszą erą powstało na tym terenie obronne osiedle kultury łużyckiej, a w IX – XII wieku naszej ery założono na miejscu tego osiedla gród miejscowych Słowian. Strzegli oni przeprawy przez Odrę na drodze która łączyła Połabie z Pomorzem.
Około roku 960 gród opanował Mieszko I i rozbudował go jako twierdzę graniczną. Historycy zidentyfikowali to miejsce z lokalizacją bitwy stoczonej w roku 972 przez Mieszka I i jego brata Czcibora. Walczyli oni i zwyciężyli z margrabią Hodonem o ujście Odry.
W XII -XIII wieku Cedynia była siedzibą kasztelanii, a w roku 1252 gród zajęli Branderburczycy. W tym czasie wybudowano w tej okolicy liczne klasztory, między innymi w roku 1266 klasztor cystersów w samej Cedyni. Cystersi zostali obdarowani licznymi majątkami ziemskimi, a ponieważ znani oni byli z gospodarności i umiejętności zarządzania dobrami, klasztor zyskał duży wpływ na sytuację gospodarczą i ekonomiczną całego regionu.
Prawa miejskie Cedynia uzyskała w roku 1299, a w latach 1373-1402 była pod władaniem Korony Czeskiej. Historia ta, jak również zdarzenia z następnych lat, pokrywa się z losami Kostrzyna, o którym pisałam we wcześniejszej relacji. Dopiero po zakończeniu II wojny światowej Cedynia, jak wiele innych miast i wsi na zachodzie, znalazła się w granicach administracyjnych Polski.
Cedynia – zabytki
Z niewielu pozostałych zabytków Cedyni godne polecenia są: – Kościół pw. Narodzenia NMP z drugiej połowy XIII wieku – Klasztor cysterski, w którym obecnie mieści się hotel – Ceglano – kamienna wieża widokowa z roku 1895. Z wieży tej, przy dobrej pogodzie rozciąga się widok na 50 kilometrów.
Bielinek
Jadąc dalej na północ przez Lubiechów Dolny znaleźliśmy niesamowite miejsce do odpoczynku w okolicy miejscowości Bielinek. W niewielkiej odległości od drogi zauważyliśmy prześwitującą przez rzadki lasek wodę. Było to obszerne rozlewisko Odry otoczone lasami i usiane piaszczystymi wysepkami. Musieliśmy się tam zatrzymać. Po prostu coś ciągnęło nas nad wodę i zapraszało do odpoczynku na ławeczce. Zapach igliwia i wody oraz rozmowy ptaków odpoczywających na wysepkach były dla nas prawdziwym SPA dla duszy.
Zatoń Dolna
Niestety czas nie rozciąga się jak guma i musieliśmy pomyśleć o dalszej drodze i noclegu. I tak po regeneracyjnym odpoczynku dojechaliśmy do Zatoni Dolnej. Jest to niewielka wieś znajdująca się na zboczu Doliny Dolnej Odry. Najbardziej znaną atrakcją turystyczną wsi jest „Dolina Miłości”. Niestety czas nie był dla nas łaskawy bo trzeba było szukać miejsca na następny nocleg. No cóż, do Zatoni Dolnej wrócimy jeszcze, by nadrobić zaległości.
We wsi znajduje się również barokowy kościółek z 1711 roku, wybudowany na planie wydłużonego dwunastoboku z wysoka kruchtą i wieżyczką. Wieżyczka ta została dobudowana dopiero w roku 1830 i usytuowana jest nietypowo, centralnie na dachu świątyni.
Przy jednej z wiejskich uliczek zadziwił nas nietypowy płot, który jak się wkrótce okazało, osłaniał teren niezwykłej kawiarenki „Cafe Kocur”. To miejsce urzekło nas swoim klimatem, niestety na kawę było już za późno. Na szczęście to nic straconego, tym bardziej że od mojej krewnej (Anitko, pozdrawiam Cię serdecznie) dowiedziałam się, że to bardzo znana i lubiana kawiarenka.
Cafe Kocur
I znowu trafiliśmy na przyjaznych ludzi. Przypadkowy mieszkaniec wsi pokazał nam działkę swojego przyjaciela, na której mogliśmy spędzić noc. Było to na samym brzegu Odry i na końcu drogi. Dalej już nie można było jechać, więc byliśmy pewni, że ruch uliczny nie zakłóci naszego nocnego odpoczynku. Od razu zauważyliśmy stojącego przy skarpie kampera, który był „bliźniakiem” naszego starego „Filipka”. Dla tych, którzy nie śledzą naszego bloga regularnie dodam, że „Filipek”, to nasz pierwszy kamper wybudowany na bazie Forda Transita przez firmę Westfalia. Okazało się, że tym kamperem od dwudziestu lat przyjeżdża w to miejsce na ryby „dziadek” Leon i przez mieszkańców wsi traktowany jest już jak rodzina. Miło było z nim pogawędzić.
To było bardzo nastrojowe miejsce. Widoki zapierały dech w piersiach, zresztą zobaczcie to sami.
A wieczorem… Oczywiście obowiązkowy spacer o zachodzie słońca. Widoki jak zwykle o tej porze zachwycały urodą. Jednak największą atrakcją dla nas była możliwość usłyszenia jeleni na rykowisku. Na obu brzegach Odry słychać było potężne głosy byków wabiących łanie. Pierwszy raz byliśmy świadkami takiego wydarzenia. Szkoda, że nie udało nam się nagrać ich głosów.
I tymi obrazami żegnamy się z Wami na dwa tygodnie. Zapewniam, że następny odcinek będzie równie interesujący. Mam przynajmniej taką nadzieję.
stoel eetkamer
Thanks.