Północny Zachód Polski (8) Borne Sulinowo, Diabelskie Pustacie, Szczecinek

Bardzo dobrze nam się spało na pustym półwyspie. Była tak piękna pogoda, że nie bardzo chciało nam się ruszać w dalszą podróż. Trzeba było więc poszukać pretekstu, by zostać tu na dłużej. Nie musieliśmy się długo zastanawiać i postanowiliśmy upiec chleb. To pozwoliło nam przedłużyć pobyt w tym klimatycznym miejscu. Mimo, że było już 15. września, pogoda wyjątkowo nam dopisywała.

Borne Sulinowo

Przez Tuczno, Mirosławiec i Czaplinek dojechaliśmy do Bornego Sulinowa. To była już druga nasza wizyta w tym mieście, a jest to naprawdę ciekawe miejsce. W latach 30. XX wieku powstał tu niemiecki garnizon wojskowy, który po II wojnie światowej przejęła armia radziecka. Wtedy to miasto zniknęło z wszelkich map i nikt postronny nie miał do niego wstępu. Dopiero po wyjeździe wojsk radzieckich z Polski miasto, choć bardzo poranione, wróciło do życia.

Nie będę jednak pisała o historii Bornego Sulinowa, bo przeznaczę na to inny odcinek ale postanowiliśmy przenocować w tym „wojskowym” miejscu. Nasz wybór padł na plażę miejską. Nie było to bardzo duże miejsce i w najbliższym sąsiedztwie znajdowały się prywatne domki. Okazało się jednak, że mimo wszystko jest spokojnie i bezpiecznie. Miejsce było zadbane, trawa wypielęgnowana, na obrzeżach zasadzono młode tuje i nawet postawiono jeden TOI-TOI.

Plaża miejska w Bornem Sulinowie

Diabelskie Pustacie

16.września około godziny 10.30 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze raz przejechaliśmy przez miasto i skierowaliśmy się na Starowice. Po lewej stronie zauważyliśmy obszerne miejsce postojowe i drogowskaz do punktu widokowego na wrzosowisku. Prowadziła tam droga leśna, która była jednak udostępniona dla ruchu kołowego. Nie namyślając się długo wjechaliśmy na szutrowy szlak. Po paru minutach jazdy zaczęliśmy mieć wątpliwość, czy znajdujemy się na właściwej drodze. Wrzosowiska jak nie było, tak nie było. Przełamaliśmy swoje wątpliwości i po pięciu kilometrach dojechaliśmy nareszcie do punktu widokowego.

Naszym oczom ukazał się spory parking wyłożony płytami oraz wiata ze stołem i ławkami. Nie zabrakło też koszy na odpady.

Droga do Rezerwatu Przyrody
Wygodny parking
Tablice zawierające wiele ciekawych informacji

Teraz tylko trzeba było wejść na niewielki pagórek na którym stała wieża widokowa. Szkoda tylko, że byliśmy tam dopiero w drugiej połowie września. Większość wrzosów już przekwitła, ale i tak widok był niesamowity.

Rezerwat Diabelskie Pustacie utworzono 26, listopada 2008 roku i zajmuje on obszar ponad 932 hektarów. Jest to największe w Polsce i jedno z największych wrzosowisk w Europie i leży na terenach dawnego poligonu wojskowego.

Podobno wrzosy „lubią” być maltretowane i dlatego pewno czołgi jeżdżące po poligonie wpłynęły na tak piękny ich rozwój.

Szkoda, że wrzosy już przekwitły
Jeszcze tylko parę kroków do wieży widokowej
Piękne miejsce
W pełni kwitnienia musi to być oszałamiający widok

Stanica Wędkarska

Czas było ruszać dalej w poszukiwaniu miejsca na obiad. Nie musieliśmy długo szukać, bo dosłownie parę kilometrów od wrzosowiska, po prawej stronie drogi zobaczyliśmy Pole Biwakowe „Zalewy Nadarzyckie”. Jest to stanica wędkarska godna polecenia nie tylko dla wędkarzy. Za niewielką opłatą można tam po prostu zaparkować udając się na grzyby czy po prostu na spacer w lesie. Są tam również miejsca na rozbicie namiotu lub pobyt kamperem albo z przyczepą. Przywitała nas tam przemiła pani, która przez cały sezon opiekuje się stanicą. Na terenie tego ośrodka można skorzystać z wędzarni (jak poszczęści się wędkarzom), usiąść pod obszerną wiatą, czy też rozpalić ognisko. Podczas naszego krótkiego pobytu nie było żadnych gości, ale też mieliśmy środek tygodnia i drugą połowę września.

Nasz „domek” na pustym polu
Można posiedzieć przy ognisku …
lub usmażyć świeżo złowioną rybkę.
Prosto z wędzarni też nie jest zła
Mały pomost i miejsce do cumowania łódek
Klimatyczne miejsce w lesie pełnym grzybów
Tu deszcz nikomu nie jest straszny
Sympatyczna pani dbająca o całą stanicę
Kuchnia bez frontowej ściany

Szczecinek

Obiad smakował znakomicie, ale na nocleg postanowiliśmy znaleźć inne miejsce. Wybór padł na Szczecinek. Tu nad jeziorem z widokiem na panoramę miasta zatrzymaliśmy się na plaży miejskiej. Miejsce od razu przypadło nam do gustu. Obszerna łąka, piaszczysta plaża i kępy drzew zapewniły nam przytulny odpoczynek.

Widok na panoramę Szczecinka
Plaża miejska, a w tle nasza sypialnia
Znowu spokój i cisza

Sąsiedztwo również mieliśmy ciekawe. Ptaki chyba wiedziały, że jesteśmy tylko gośćmi, bo bez oznak strachu spacerowały sobie w pobliżu nie zwracając uwagi na nasze poczynania.

Bardzo towarzyska łabędzia rodzina
Takich gęsi jeszcze nie widzieliśmy

Szczecinek i jego historia

Drugiego dnia udaliśmy się na zwiedzanie Szczecinka. Jest to miasto położone pomiędzy trzema jeziorami: Trzesiecko, Wielimie i Wilczkowo. Zostało założone w roku 1310 przez księcia Warcisława i od razu otrzymało prawa miejskie. Cały obszar Starego Miasta w Szczecinku został wpisany do rejestru zabytków, a na szczególną uwagę zasługuje neogotycki kościół pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny, Wieża Kościelna św. Mikołaja z XVI wieku, południowe skrzydło Zamku Książąt Pomorskich pochodzące z pierwszej połowy XIV wieku, jak również Park Miejski założony w latach 1875-1903.

W parku jest około 2 tysięcy drzew liczących ponad 100 lat, a do najcenniejszych należą 150-letnie dęby szypułkowe.

rynek miejski w Szczecinku z ratuszem w tle
Rynek miejski
ratusz w Szczecinku
mural przedstawiający Don Kichota
Dom na tyłach rynku zdobi przepiękny mural
Kościół NNMP

Witraże

Nas zainteresowały szczególnie witraże z kościoła NNMP (Narodzenia Najświętszej Marii Panny). Znajdują się one w dolnych oknach naw bocznych, a ich fragmenty to niewielkich rozmiarów malowidła na szkle, wykonane z niezwykłą precyzją. Przedstawiają one sceny z życia Chrystusa i są dziełem nieznanego artysty kopisty, odwzorowujące tematy z drzeworytów genialnego Albrechta Dürera.

Przestronne wnętrze kościoła wsparte na gwiaździstym sklepieniu
Bogato złocony, filigranowy ołtarz
Seria obrazów na szkle
przedstawiają one sceny z życia Chrystusa
wzorowane na drzeworytach Albrechta Dürera

Po krótkim spacerze i pysznej kawie w cukierni na rynku pojechaliśmy dalej. Ale o tym napiszę za następne dwa tygodnie. Cierpliwości.

Poprzedni

Północny Zachód Polski (7) Recz, Korytowo

Następne

Północny Zachód Polski (9) Górka Klasztorna, Śluza Krostkowo, Białośliwie

4 komentarze

  1. Dawno was nie ogladalam ,wynika to z braku czasu i wielu spraw wyskakujacych z nienacka.Musze androbic i wczytac sie znow w wasze relacje z wojarzy.Pozdrawiam ,trzymajcie sie cieplo ,bo juz potrafia byc przymrozki ,no i pozostancie zdrowi.
    Sabina

    • Miśka

      Dzięki, że poświęciłaś nam trochę cennego czasu. Niestety pandemia trochę ograniczyła nasze podróże, ale staramy się mimo wszystko opisywać chociaż krótsze wyprawy. Mamy nadzieję, że zaciekawimy Ciebie i takimi historyjkami. Pozdrawiamy i również życzymy przede wszystkim zdrowia.

  2. Adam Kurłowicz

    Gdy po raz kolejny czytałem Wasze wpisy, przyszła mi do głowy myśl, że dobraliście się znakomicie do łączenia słowa z obrazem – Ty, Miśko, piszesz lekko, spokojnie i rzeczowo, przyjemnie się czyta Twoje teksty, a Ty, Edzie, uzupełniasz to interesującą narracją obrazową – dokumentalną, ale z posmakiem czegoś więcej – masz wykształcenie i fotograficzne, i plastyczne, czego nie sposób nie zauważyć. Myślę, że więcej osób Was czyta i ogląda, niż Wam się wydaje, a ci, którzy ten blog omijają, nie wiedzą, co tracą.

    • Miśka

      Dzięki Adasiu za te piękne słowa. Trochę mnie zawstydzasz, ale też czuję się dumna, bo bardzo sobie cenię Twoją opinię. No, staramy się i mamy sporo radości z tego co robimy. Właśnie zabieram się za następny odcinek. Pozdrawiamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén