No i już mieliśmy 01. października. Chyba dużymi krokami zbliżała się jesień, bo niebo zasnuło się szarymi chmurami. Bez bicia przyznam się, że smacznie sobie jeszcze spałam, kiedy Ed wyruszył na poranny spacer połączony z sesją fotograficzną.
Plaża w Karwi
O tak wczesnej porze nie było na plaży nikogo oprócz Eda i obiektywu jego aparatu. Trochę żałuję, że nie wstałam wcześniej, ale namiastkę pięknych widoków mogłam podziwiać później na ekranie komputera.
Dróżką przez niewielki lasek dojść można na samą plażę, a tam … Niezmącona niczym przestrzeń, obmywany leniwymi falami piasek i niezwykłe chmury, które jak kadry filmu, w stałym ruchu przewijały się nad głową.
Latem piasek rozdeptywany jest przez rzesze głodnych słońca i kąpieli turystów, lecz teraz, kiedy rzadko ktoś wędruje brzegiem morza, natura maluje swoje obrazy. Wystarczy tylko szeroko otworzyć oczy i uważnie patrzeć pod nogi. Na pierwszy rzut oka piasek skojarzył mi się z krzemieniem pasiastym. Wyglądał prawie identycznie, ale był jakby żywy. Każdy powiew wiatru zmieniał ten naturalny rysunek, a uważny obserwator rejestrował te wszystkie cuda aparatem.
Wiatr bawił się nie tylko samym plażowym piaskiem. W jednym miejscu spod ziarenek kwarcu przezierał jesienny liść przyniesiony tu przez silny podmuch, w drugim usiłował ukryć piórko zgubione przez frunącą mewę. Wystarczy tylko się rozejrzeć, aby móc podziwiać niesamowite dzieła sztuki stworzone przez naturę.
Nagle na piasku pojawiła się niewielka ropuszka. Co ona robi jesienią na brzegu morza? Z bliska okazało się, że pewno już długi czas leżała tu i była zmumifikowana wiatrem i słoną wodą.
Kawałek dalej … cóż to? Poroże wystające z kipieli? Oczywiście że nie. Po prostu spory konar przyniesiony tu przez człowieka albo silny podmuch wiatru. Wyobraźnia potrafi płatać nam czasem figle, ale bez niej świat byłby smutniejszy i mniej kolorowy.
Półwysep Helski
Po śniadaniu ruszyliśmy na podbój Półwyspu Helskiego. Mimo jesiennej aury, a może właśnie dlatego, spotkaliśmy sporo specyficznych turystów. Półwysep ze względu na swoje położenie i prawie stale wiejącym wiatrom stał się centrum sportowym. Rozwinął się tu z powodzeniem kitesurfing, a miejsce to może konkurować z wieloma popularnymi ośrodkami w Europie i na świecie.
O tej porze roku wszystkie miejscowości na Półwyspie wyglądają podobnie. Trochę sennie, lecz niezmiennie urokliwie. To tak jakby zbierały siły na przyjęcie gości w nowym sezonie.
Hel
Wreszcie dojechaliśmy na sam koniec półwyspu, do Helu. Deszcz trochę pokrzyżował nam plany, bo nie bardzo chcieliśmy wracać do kampera przemoczeni i ubłoceni. Czas było wrzucić coś na ruszt, więc ruszyliśmy na poszukiwanie czegoś do zjedzenia. Wybór padł na szprotki. Uwielbiam je, ale kupuję wyłącznie kiedy jesteśmy na wybrzeżu. Są one wtedy naprawdę świeże i soczyste. Poszukaliśmy spokojnego miejsca na postój, z czym nie mieliśmy najmniejszego problemu i rozkoszowaliśmy się smakiem świeżych rybek.
Po posiłku wybraliśmy się na przechadzkę po Helu. Było mokro, ale jakoś to nam nie przeszkadzało. Piękne widoki, zapach morza i brak tłumów przypadły nam do gustu. Najstarszą budowlą w Helu jest kościół pw. śś. Piotra i Pawła. Stanowi on doskonały przykład gotyckiej architektury sakralnej z późniejszymi nawarstwieniami – głównie neogotyckimi. Pierwsza wzmianka o katolickim kościele w Helu pochodzi z roku 1417, a od roku 1526 do 1945 pełnił on rolę świątyni ewangelickiej.
Masywna budowla jest doskonale wyeksponowana od strony morza, i do roku 1647 na jej wieży palono nawet ogień, jako światło nawigacyjne dla przepływających okrętów. W latach 1970 – 1972 kościół przekształcono na Muzeum Rybołówstwa. Jeżeli będziecie w Helu, koniecznie wejdźcie tam chociaż na chwilę.
Przyjemnie jest mieć wszystkie zakątki miasteczka tylko dla siebie i nawet deszcz nie psuje wtedy humoru. Dodatkową zaletą jest również to, że zauważa się rzeczy, które w tłumie umykają naszej uwadze. Przykładem są chociażby ławki. Nawiązują one tutaj kształtem do łodzi rybackich, które od zawsze były ważnym atrybutem pracowitych ludzi zamieszkujących wybrzeże Bałtyku.
Powrót do Karwi
Mimo mżawki i zachmurzonego nieba widoki mieliśmy cudowne. Po drugiej stronie Zatoki widać było nawet plaże w okolicach Pucka. W drodze powrotnej nie mogliśmy oprzeć się pokusie i we Władysławowie kupiliśmy świeże flądry na wieczorną ucztę. Nasza przyjaciółka usmażyła rybki na masełku i delektowaliśmy się wspaniałą kolacją i rozmowami do późnego wieczora.
Bachorze
Następnego ranka, 02. października ruszyliśmy w drogę do domu. W naszym wypadku nie oznaczało to wcale, że tego samego dnia nocować będziemy we własnym łóżku. Po drodze, na niewielkim parkingu leśnym wybraliśmy się na przechadzkę i całkiem przypadkowo znaleźliśmy trochę grzybów. Super! Będzie smaczna kolacyjka.
Było już dość późno i musieliśmy zdecydować, gdzie tym razem nocujemy. Nie było to wcale takie proste i rzutem na taśmę postanowiliśmy nocować na parkingu leśnym w Bachorzu. Jest to wieś letniskowa w województwie Pomorskim, powiat chojnicki. Parking znajdował się w pewnej odległości od wioski na terenie Zaborskiego Parku Krajobrazowego, nad samym brzegiem jeziora Charzykowskiego. Chociaż w niewielkiej odległości od szosy wydawało nam się, że jest spokojny i bezpieczny. Tak też było. Zresztą zobaczcie to sami.
Następny poranek przywitał nas rześkim powietrzem i lekką mgłą. Było tak pięknie, że po śniadaniu wybraliśmy się jeszcze na pożegnalny spacer.
Pełni dobrej energii opuściliśmy brzeg jeziora Charzykowskiego i tak zakończyliśmy kolejną, tym razem dość krótką podróż na nasze ukochane Kaszuby. Już za dwa tygodnie zapraszamy na następną wędrówkę.
Władysława L."Lovka"
Lepiej i pełniej zarówno obrazem jak i słowem nie można było przedstawić tak unikatowych zjawisk natury.
Władysława L."Lovka"
Pamiętam,też żałowałam,,że nie poszłam na ten poranny spacer ale…. może przeszkodziłabym w tak unikatowym odbiorze zja
wisk natury.
Lepiej i pełniej (zarówno obrazem jak i słowem) nie można było przedstawić uroków plaży jesienią.